Plaśnięcia jego bosych kroków o marmurową posadzę, rozchodziły się echem od ścian dużego salonu. Cały stół przykrywały dokumenty i kodeksy, nad którymi siedział od wczorajszego dnia. Życzenia ojca zwykł spełniać bez zastanowienia. Jeśli prosił o zbadanie sprawy, to znaczyło tylko jedno - nie ufał nikomu innemu. Ich ród posiadał w sobie specyficzną hermetyczność, której nie dało się zapobiec. Wiązała się nie tylko z ich historią ale też przejawiam magii w każdym z członków.
Skierował mroki do bocznych drzwi prowadzących na taras by wyjść na werandę a tam drewnianymi schodami wprost na plażę. Wzuł na stopy mokasyny i narzucił długi wełniany płaszcz, ukrywający szczelnie jego nędzny biały t-shirt i kremowe spodnie.
„USKO, będzie w stanie zablokować składnik … wpisując go na listę toksycznych…”- Analizował w swojej głowie, wpisany w mrok i ciszę przerywana jedynie szumem fal i chrzęstem kamieni pod podeszwami jego butów. Gdy wiatr się wzmógł, otoczył się szczelniej okryciem wierzchnim. Sięgnął po komórkę by ożywić wyświetlacz. Ten rozbłysł jasnym światłem i niczym Judasz zaznaczył jego położenie. Godzina jaka się pokazała wskazywała na drugą w nocy.
Jednak nie to go teraz frapowało, a całe sedno polecenia ojciec. Kliknął na kontakty i dłuższą chwilę trzymał kciuk w zawieszeniu nad imieniem swojego protoplasty. Wahał się, nie chciał go zezłościć. Jednak należały się mu wyjaśnienia.
„A co jeśli śpi?” Zastanowił się jednak zdecydował się na dokończenie swojego działania. Nacisnął przycisk i przyłożył telefon do ucha, słuchując się w kolejne sygnały.
Słucham?! Padło ochrypłe i oschłe. Czuł jak dreszcz niepewności i zawahania przesuwa się po jego plecach, jednak postanowił dokończyć to co zaczął.
Chcąc zablokować fabrykę powołując się na szkodliwość składnia w unii europejskiej, choć jeszcze nie został wpisany na listę niebezpiecznych. Mam złe przeczucia… Ostatnie zdanie dodał nagle i intuicyjnie. Coś o u niego w domu mówiło się tylko w ostateczności.
Idź spać. Padło tuż przed sygnałem rozłączenia połączenia. Nie wiedział dlaczego to otrącanie go, wywoływało aż tak silne wzburzenie. Zacisnął zęby uwidaczniając linię żuchwy. Czuł jak jego oddech przyspiesza, mimo że racjonalna natura podpowiadała, że ojciec natychmiast podejmie stosowne kroki kontaktując się z całym zespołem prawników. Jednak sposób w jaki do niego mówił był oschły, jakby sprawiał mu zawód tym, że istnieje i oddycha.
Pierdol się Padło szczeniackie w odpowiedzi, odroczonej w czasie o minutę, gdy chował ponownie telefon do kieszeni spodni. Zupełnie jakby tym utyskiwaniem miał cokolwiek zmienić, jednak wiedział że robi to dla siebie. Ruszył dalej, gdy nagle światło księżyca odbijające się od tafli wody, pozwoliło mu dotrzeć zarys kamienia a na nim czegoś co przypominało człowieka.
Jesteś syreną? Zapytał trzymając się w pewnej odległości nie będąc pewnym czy zmęczenie i kąt padania światła nie płatają mu figla.