IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: * jericho * :: Acadia Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

7 listopada, godziny wczesno wieczorne, Irina&Cash

Patrolowanie terenów Parku Narodowego Acadia, pomimo bycia obowiązkiem, dla Casha były również pewnego rodzaju możliwością relaksu. Bliskość natury, cisza, spokój i samotność (nawet jeśli względna) wpływały zbawiennie na jego nadwyrężane w pracy baterie społeczne. Na dodatek towarzyszący mu wilkołak, Bobby, nie był typem nadmiernie nachalnym i domagającym się uwagi, zdawał sobie sprawę z potrzeb Casha.
Przemierzali Park Narodowy w większości w ciszy, nasłuchując odgłosów mogących sugerować nietypową dla tego miejsca aktywność, wymieniając jedynie spostrzeżenia i kilka niezobowiązujących słów tak zwanego small talk. W ciszy przerywanej odgłosami natury, myśli Mediny uciekły też w kierunku znajomej wampirzycy zamieszkującej okolicę i nawet rozbawił go fakt, że kiedy widzieli się ostatnio, sugerowała odwiedziny.
Nie wiedział ile czasu minęło, nie kontrolował czasu tak skrupulatnie, ale w pewnym momencie coś jakby zmieniło się w aurze otoczenia. Poczuł jak mięśnie się spinają, przygotowując ciało do gwałtownych ruchów, jeśli zajdzie taka potrzeba. I dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że w dotychczas świeżym powietrzu zabarwionym zapachami roślin i małej zwierzyny, pojawiła się nowa nuta, zupełnie nie pasująca, stawająca włosy na karku dęba.
- Bobby. - Cicho, ostrzegawczym tonem zwrócił uwagę towarzysza na siebie, widząc w jego spojrzeniu, że i on wyczuł to samo. Obydwaj zaczęli uważniej i ostrożniej rozglądać się po okolicy, a Cash już miał telefon w gotowości. Nie trzeba było długo czekać, aż natknęli się na dwa ciała, połowicznie zakopane i częściowo w stanie rozkładu. Mogli stwierdzić jedynie płeć obydwóch zwłok, jakiekolwiek dalsze zidentyfikowanie martwych osób było w tej chwili niemożliwe. Zarówno Cash, jak i Bobby, rozejrzeli się po najbliższej okolicy w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów czy detali mogących naprowadzić ich na trop sprawcy, ale na próżno ich pierwsze próby, okolica zdawała się być nienaruszona.
Nim się obejrzał, Cash już wybierał numer Iriny, który miał zapisany w prywatnym telefonie od dawna.

K100: 75 - nic
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia Empty
Sob Sty 13, 2024 2:10 am
Powrót do góry Go down
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Bobby przyglądał się niepewnie swojemu towarzyszowi. Nie było tajemnicą, że ten ma znajomości wśród wampirów, a raczej ma znajomą wampirzycę. Z trudem starał się zrozumieć to dziwne przywiązanie do pielęgnowania takiej znajomości i przemawiała za nim jedynie opcja "przydatności" dla dobra watahy. A czy w ogóle Cristian nie powinien zadzwonić najpierw do ich alfy, Louisa? Wyglądało na to, że nie obejdzie się bez uspokajaniu towarzysza, a raczej jego wilka, który nie pałał taką bezbrzeżną sympatią do istot nocy.
Irina nie odbierała telefonu. Za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka ze standardową formułką. Bobby pozwolił sobie na wymowne prychnięcie i zaczął się rozbierać. Zamierzał się przemienić i radził Cashowi zrobić to samo.

Niedługą chwilę później, zauważyli obecność około sześciu uzbrojonych ludzi z czego znajomą dla Mediny twarz Kristoffa. Był jeszcze bledszy od ich ostatniego spotkania, ale biła od niego dziwna energia. Pomny tego, żeby długo nie patrzeć prosto w oczy wilkołakom przeniósł wzrok na zmasakrowane zwłoki. Krótkofalówka zatrzeszczała, po czym familiant w krótkich słowach streścił komuś sytuacje.
Pani zaraz przybędzie — odparł sztywno Kristoff, spoglądając na trupy. Nie szło wyczytać z jego twarzy jakichkolwiek emocji. Irina nie kazała na siebie zbyt długo czekać. Przy swoim niskim wzroście wyglądała kuriozalnie pośród wielkoludów. Tak jak zawsze, wyglądała elegancko choć ubrana była skromnie - ciemne materiałowe spodnie, wysokie botki, rubinowy golf i karmelowy płaszcz z naszytym futrem.
Opuście broń, to sojusznicy — zwróciła się do mężczyzn. Spojrzała na Casha i Bobby'ego, a następnie na zwłoki. U niej też nie dało się wyczytać nic z twarzy. Zdawała sobie jednak sprawę jak to wyglądało. Jej dom znajdował się ponad dwa kilometry dalej, dla wampira było to tyle co nic. Na korzyść przemiawał fakt, że nie porzucałaby zwłok tak blisko swojego domostwa.
To ci niespodzianka.

@Cash Medina

_________________
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia XluBCOMZ_o
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Jak najbardziej zamierzał poinformować ich Alfę o tym zdarzeniu. Numer Iriny wybrał jako pierwszy tylko i wyłącznie dlatego, że była bliżej, w pewien sposób byli trochę na jej terenie i powinna wiedzieć, że coś znaleźli. Spróbował skontaktować się z nią dwa razy, ale jak nie odbierała, zaniechał dalszych prób i od razu wysłał wiadomość głosową do Louisa, wyjaśniając co znaleźli i gdzie. Alfa jak najbardziej miał świadomość tej znajomości Casha z Iriną, nie było to żadną tajemnicą, tak jak i ich przeszłość. Jakby nie patrzeć, poznał Irinę jeszcze zanim poznał nawet Marroka i choć był świadom niechęci większości wilkołaków do istot nocy, to nie podzielał tego poglądu. A w każdym razie na pewno nie w tak dużym stopniu, był znacznie bardziej... otwarty na zawieranie sojuszy, czy może nawet przyjaźni, patrząc z perspektywy osobistej. Czy przysporzy mu to kłopotów? Możliwe, ale pewnych swoich przekonań trzymał się bardzo mocno, niezależnie od reperkusji.
Nie skomentował tego prychnięcia towarzysza, bo rozumiał też jego postawę w tej chwili, nie był to czas i miejsce na żadnego rodzaju spory. A w każdym razie nie w ludzkiej formie. Nie mniej posłał mu spojrzenie pełne dezaprobaty. Schowawszy telefon do zapinanej wewnętrznej kieszeni kurtki, razem z kluczykami i portfelem, również zabrał się do zdejmowania odzieży i odkładania jej gdzieś za jakiś korzeń.
Może to ze względu na fazę księżyca, a może stres spowodowany całą zaistniałą sytuacją, ale przemiana nie przebiegła wcale tak łatwo. Pomimo bólu i dyskomfortu, starał się nasłuchiwać i kontrolować otoczenie, przy okazji nie tracąc z pola widzenia zwłok, ale niemożliwym było utrzymać pełną uwagę "na zewnątrz". Usłyszał zbliżających się ludzi - nawet jeśli się starają, to nie są tak cisi jak podejrzewają - kiedy byli już zdecydowanie bardzo blisko. Nie zdążył się całkiem przemienić, choć już niemal kompletnie przybrał wilczą formę, więc zatrzymanie albo cofnięcie procesu było niemalże niemożliwe i najprawdopodobniej niebezpieczne. Grupa uzbrojonych ludzi natknęła się na akurat wciąż formującego się, leżącego śnieżnobiałego wilka, oddychającego ciężko, niczym ranione zwierzę i niekontrolowanie cicho powarkującego, czy popiskującego, prawie jak to robią psy przez sen. Gdyby nie rozpoznana obecność Kristoffa, to zerwałby się na nogi od razu, pomimo nieopisanego bólu będąc gotowym do ucieczki lub ataku. W zamian wstał bez gwałtownych ruchów, na trzęsące się nieco łapy, nadal wydłużające się w procesie dostosowywania kości do zwierzęcej formy. Przesunął spojrzeniem po wszystkich przybyłych, jakby szacował na ile mogliby być realnym zagrożeniem.
Pojawienie się Iriny skwitował ciężkim wilczym westchnieniem, czując przy okazji zbliżający się koniec bólów przemiany. Wciąż miał wrażenie, jakby cała skóra rozciągała się boleśnie, kości łamały, stawy przestawiały. Ból to dość trywialne słowo na opis tego doświadczenia, to była zawsze agonia. Na szczęście kiedy dobiegała końca, uczucie wolności wynagradzało całe cierpienie.
Przyjrzał się Irinie i powęszył w jej kierunku, jakby chcąc jej coś tym przekazać, po czym podszedł w kierunku zwłok. Wilczy nos od razu wyłapał jeszcze więcej detali zapachowych, niż wyostrzone zmysły w ludzkiej formie.

@Irina Darko
Powrót do góry Go down
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Zróbcie rekonensans w kierunku drogi — zwróciła się do osobistej ochrony. Kristoff pozostawał u jej boku, uważnie obserwując zachowanie wilkołaków. Był gotów użyć broni, gdyby któremuś przyszedł do głowy atak. Mając w swoich żyłach wampirzą krew, pachniał nieśmiertelnością, a jego ciało trwało w procesie które miało zakończyć się przemianą. Był silniejszy od zwykłego człowieka, ale nie na tyle aby nie poradził sobie z nim inny nadnaturalny. Irina darzyła młodego mężczyznę ogromnym sentymentem, co było można zauważyć w sposobie w jakim na niego patrzyła i jak się do niego zwracała.
Ktoś kto to zrobił wykazał się niezwykłym sprytem. Nikt z moich nie zauważył niczego podejrzanego, a po zapachu wnioskuję, że ta dwójka nie leży tu od wczoraj — zwróciła się w stronę obu wilkołaków, aby Bobby nie poczuł się znieważony. Pamiętała o tym, żeby nie patrzeć im w oczy.
Nie zabito ich tutaj. Nie wyczuwam za wiele krwi — a była w tym niepisanym ekspertem. Odsunęła się, aby Cash mógł swobodnie obwąchiwać teren.

k100

więcej niż 50 - wilcze nosy wyczuwają nikły zapach spośród wiele pochodzących z otoczenia; prowadzi w głąb Acadii (Parku Narodowego).
mniej niż 50 - Irina wyczuwa drobinki krwi, na tyle małe i świeże aby można było podążyć ich śladem; Cash i Bobby czują ślad magii;

@Cash Medina

_________________
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia XluBCOMZ_o
Powrót do góry Go down
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Odkąd Arianna przeprowadziła się do Jericho minął już tydzień. Bardzo pracowity tydzień. Dopiero poprzedniego dnia zdołała rozpakować ostatnie kartony z osobistymi rzeczami. Chociaż jej dom nawet po gruntownym sprzątaniu ciężko było nazwać wystawnym czy nowoczesnym, to jednak zaczynała się w nim całkiem dobrze czuć. Był tylko taki... bezpłciowy. Mało w nim było jej samej. Uznawszy, że temu problemowi na szczęśnie można zaradzić dziewczyna wybrała się na zasłużony odpoczynek. Spacer po okolicy dobrze jej zrobi, a do tego lepiej pozna miasto.
Wędrowała już dobrą chwilę i chociaż z tyłu głowy ciągle miała myśl o konieczności oszczędzania pieniędzy, to jednak pozwoliła sobie na zakup łakoci. No ale nie jej wina, bo gdy przechodziła obok lokalnego sklepiku i dostrzegła suszone banany do połowy pokryte czekoladą po prostu musiała ich spróbować! Ale nie wzięła jakoś bardzo dużo. Ot niewielką papierową torebkę, którą dumnie trzymała w rękach. Później zaś z zadowoleniem w sercu oraz smakołykiem w ustach nawet nie zauważyła jak nogi powiodły ją przez ulice Jericho aż do zielonych terenów Parku Narodowego. Zawsze ciągnęło ją bardziej do natury niż betonów, dlatego tak źle czuła się w dużych miastach. Owszem, mogła w nim mieszkać, jednak w głębi duszy zawsze tęskniła za wylegiwaniem się na łące wśród wysokiej trawy i brodzeniu boso w jeziorze czy morzu. Ot taka szalona duszyczka. Efekt dorastania na gospodarstwie.
Szła jednym ze szlaków, gdy nagle dostrzegła, że nie jest już sama. Przed sobą zobaczyła dwójkę ludzi, ale jednak to nie oni przykuli jej uwagę. Był to pies (a przynajmniej tak myślała), jeden z większych jakie w życiu widziała! Do tego o tak niezwykłej barwie sierści. Owszem, samoyedy również bywały pięknymi białymi chmurkami, jednak ten tutaj nijak nie kojarzył jej się z żywym misiem do tulenia. Odruchowo budził respekt na zasadzie "możesz podziwiać, ale nawet nie myśl by dotknąć". A to oczywiście skutkowało w niej tym, że bardzo chciała go pogłaskać.
Nie zmieniając tempa podeszła bliżej do nieznajomych z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry. Przepraszam, bo nie chcę przeszkadzać, ale czy ten piękny pies należy do Państwa? Nigdy nie widziałam takiej rasy. To jakaś odmiana wilczura? - zagadnęła do Iriny. Przyglądając się kobiecie uznała, że musi to być ktoś ważniejszy w mieście, a przynajmniej bardziej majętny. Szczególnie, że towarzyszący jej mężczyzna zlustrował Arię od góry do dołu w sposób, który niekoniecznie się jej spodobał. A ten co? Bawił się w ochroniarza rodem z tego filmu "Bodyguard" z Kevinem Costnerem?
Rudowłosa uznała, że nie będzie się na razie przejmować spojrzeniem nieznajomego. Szczególnie teraz, gdy miała przed sobą tak niezwykłe stworzenie! Była nim tak zaaferowana, że pozostawała w błogiej nieświadomości w stosunku do drugiego wilkołaka oraz co ważniejsze skrytych kawałek dalej zwłok, które przysłaniało jej ciało "białowłosego pieska".
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Ignorując wszystkich, poza samą Iriną, Bobby'm i ewentualnie Kristoffem, od którego czuł specyficzny zapach sugerujący mu pewne rzeczy, skupił się na otoczeniu, na próbie wyłapania tropu. Słuchał wampirzycy i konotował przekazywane przez nią informacje, ale nie komentował ich w myślach. Zaczął uważniej obwąchiwać zwłoki i ich okolicę, spoglądając co jakiś czas na drugiego wilkołaka, czy może on coś wywęszył.
Niezawodny nos w końcu wyłapał coś, jakby cieniutką, wątłą niteczkę prowadzącą w jednym konkretnym kierunku, w głąb Acadii.
Mam. Pomyślał to wiedząc, że zarówno Bobby poprzez wilczą więź wyczuje zmianę emocjonalną, jak i Irina odbierze informację.
Tak skupiał się na węszeniu za tropem, że absolutnie nie zorientował się, że w polu zasięgu nosa pojawił się inny zapach i dopiero głośniejsze kroki i słowa wyrwały go z transu poszukiwawczego. Złapał trop, więc teraz już wiedział czego będzie szukać, ale chwilowo zwrócił uwagę na nowo przybyłą osobę. Po jej słowach łatwo można było wywnioskować, że Iriny nie znała. Cash tez jej nie kojarzył. Wydał z siebie coś pomiędzy warknięciem, a zaskomleniem mającym być dźwiękiem ostrzegawczym, myśląc w dość oburzonym tonie Pies! Nie do końca uwłaczało to jego ludzkiej naturze i jako człowiek może nawet puściłby to mimo uszu, ale wilkowi nie bardzo się to spodobało. Spojrzał na Bobby'ego, żeby skontrolować gdzie stoi i czy wygląda na równie oburzonego, po czym znowu przeniósł wilcze spojrzenie na... niuch niuch... człowiek. Ludzka kobieta. Nie ma co, wybrała sobie bardzo niebezpieczny czas na przechadzki...

@Irina Darko @Arianna Nightingale

Kostka: 67
Powrót do góry Go down
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Pojawienie się człowieka stanowiło wisienkę na torcie dzisiejszego spotkania. Błękitne spojrzenie wampirzycy powiodło po wilkołakach, zwłokach i gościu. Uśmiechnęła się do niej sympatycznie, jak ktoś kogo mija się na szlaku. Zaśmiała się w myślach do Casha, zdając sobie sprawę jak wilkołaki uwielbiają gdy określa się je mianem psów. Obraza majestatu! Wyczuwała wzmożony niepokój Kristoffa w którego myślach pojawiła się chęć zlikwidowania rudowłosej kobiety, która miała tego wieczoru pecha. Jak Acadia wielka...
Te piękne stworzenia? — zapytała z kokieterią, robiąc krok w stronę Arianny. — To wilki, oswojone na tyle aby nie rzucić się na nieznajomych. Lubię ekstrawagancję — poszerzyła uśmiech, ukazując piękne uzębienie. Bez kłów. Jeszcze.
Niecodzienna pora na spacery moja droga. Zgubiłaś szlak? — uderzyła od razu w bezpośrednie tony, jawiając się jako przyjaciółka choć dopiero zamieniały ze sobą pierwsze słowa. Irina potrafiła roztoczyć wokół siebie czar, który sprawiał, że inni jej ufali. Nie chciała krzywdzić Arianny, ale ta nie mogła dowiedzieć się o wampirach i wilkołakach. Zasada stara jak ten świat. Pozostawało mieć nadzieję, że wilkołaki popierały jej podejście i obejdzie się bez niespodzianek. Kristoff poruszył się niespokojnie, kolejny już raz. Ukradkowo spojrzał na zwłoki, które bezwątpienia należało zabezpieczyć.
Zapach, który wyczuł czuły nos wilkołaka był tak nikły, że dłuższa zwłoka w podjęciu tropu może w efekcie spowodować jego utratę. Bobby zawarczał.

@Cash Medina @Arianna Nightingale

_________________
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia XluBCOMZ_o
Powrót do góry Go down
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Gdy kobieta przywitała ją w sympatyczny sposób rudowłosa odetchnęła w duchu. Przez to całe zamieszanie z przeprowadzką czas głównie spędzała na porządkowaniu domu, a nie poznawaniu miejscowych. I chociaż była dość otwartą osobą, to poznawanie nowych ludzi zawsze było troszkę stresujące. Szczególnie, że pierwsze wrażenie było bardzo ważne, jeśli chciała zdobyć tutaj nowych przyjaciół.
Za to odpowiedź błękitnookiej sprawiła, że serce młodszej z kobiet zabiło szybciej.
- Och... Wilki?- Spojrzała ponownie na zwierzęta. Teraz też faktycznie dostrzegła drugiego osobnika. Chwilowe napięcie w jej ciele było najlepszym dowodem, że jak każdy człowiek w pierwszym momencie nieco się zlękła. O dziwo jednak minęło to dość szybko, a na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Oczy błyszczały jej z podekscytowania. - Nie wiedziałam, że żyją na tych terenach. To tłumaczy, dlaczego wydały mi się tak majestatyczne.
Następna rzecz jaką zrobiła mogła im się wydać dość dziwna. Zamiast posłuchać instynktu przetrwania i wziąć nogi za pas, ona przykucnęła w tym samym miejscu gdzie stała. Podziwiając białą sierść z odległości kilku metrów naprawdę chciała jej dotknąć. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że lekko przymrużyła oczy z miną wyrażającą czysty zachwyt. I to bez znaczenia, że jej gardło znalazło się idealnie na poziomie wilczych kłów.
- Naprawdę są przepiękne...- jej głos był nieco rozmarzony, jednak zaraz dziewczę zreflektowało się ze swojego zachowania. Wyraźnie zawstydzona podniosła się powoli na proste nogi, a na jej policzki wypłynął rumieniec. Chyba właśnie kolejny raz wyszła na dziwaczkę.
- Przepraszam... - Podrapała się z tyłu głowy zmieszana. -Można tak powiedzieć. Niedawno przeprowadziłam się do Jericho, potrzebowałam miejsca gdzie można zacząć żyć od nowa. Pośrednik nieruchomości z resztą zachwalał wyspę mówiąc, że to jedno z bezpieczniejszych miejsc w Stanach. Poza tym urzekły mnie zdjęcia tutejszej natury. Nie to co zabetonowane miasta. Aktualnie walczę z remontem i już po prostu musiałam wybrać się na spacer, oczyścić nieco głowę. No i jakoś tak wyszło, że po zwiedzeniu miasta wstąpiłam do Parku dając się prowadzić nogom. Szkoda, że nie zapamiętały tylko jak wrócić z powrotem.
Dziwne, że się tak rozgadała. Zazwyczaj nie była wylewna do tego stopnia. Ale jakoś czuła, że może zaufać tej kobiecie. Jakby jakieś niewidoczne przyciąganie powodowało, że mogłaby opowiedzieć jej o całym swoim życiu i znaleźć w niej dobrą przyjaciółkę. Poza tym miała wilki! Nawet gdy już zrozumiała swój błąd Aria dalej miała nadzieję, że uda się jej pogłaskać tego z białą sierścią.
Wtem zdała sobie sprawę z własnego braku kultury osobistej.
- Proszę wybaczyć mi moją nieuprzejmość. Nazywam Arianna Nightingale ale możecie mówić mi Aria, od niedawna mieszkam w północnej części Wolf Creek. Czy jeśli to nie problem moglibyście pokazać mi drogę powrotną do miasta, albo chociaż główny szlak, którym tam dotrę? To faktycznie pora, kiedy powinnam wracać do domu.
Kątem oka znów spojrzała na wilka. Był wspaniały... I dalej marzyła o tym, żeby go pogłaskać i podrapać za uchem.
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Cash mógł w tej chwili jedynie wierzyć w Irinę i jej równą chęć zachowania świata nadnaturalnego w tajemnicy. Nie ruszył się z miejsca, żeby znalezione ciała nie zostały przez nieznajomą zauważone, ale mając złapany trop czuł nie tylko swoją niecierpliwość względem chęci podążenia za nosem. Przysłuchiwał się uważnie tej wymianie zdań. Na warknięcie Bobby'ego zastrzygł uchem, wyłapując ten dźwięk i rozumiejąc jego przesłanie. Przekręcił odrobinę łeb, spojrzał na drugiego wilka i cichym, słyszalnym tylko dla zwierzęcych uszu piskiem, dał mu znać, żeby może chociaż on podążył powoli za tropem. Pewnie sam również by ruszył, gdyby nie był cholerną barierą pomiędzy człowiekiem i ludzkimi zwłokami, kto wie co by biedna dziewczyna pomyślała jakby to zobaczyła.
Odwrócił spojrzenie znowu na - jak się za chwilę okazało - Ariannę, nową mieszkankę miasta, akurat w idealnym momencie, żeby doświadczyć jej nietypowego zachowania. Mianowicie kucnęła, przyglądając mu się uważnie. Opuścił aż łeb i zupełnie instynktownie, nie do końca to kontrolując, zawarczał ostrzegawczo. Nie głośno, ale wystarczająco, żeby ludzkie ucho wyłapało.
Życie jej niemiłe? Nie powinno jej tu być. Myśl bardzo oczywista przebiegła mu przez głowę, z pewnością odbijając się w umyśle Ireny.

@Irina Darko @Arianna Nightingale
Powrót do góry Go down
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

I groźne — dodała nieco ostrzej, jakby chciała wybudzić Ariannę z tego próżnego zachwytu. Wilkołaków w żaden sposób nie należało traktować pobłażliwie, a w odbiciu myśli młodej dziewczyny, Irina zobaczyła coś co było z reguły prostym przepisem na pożegnanie się z tym światem. Przed Cristianem poznała wiele wilkołaków, o których mogła powiedzieć wiele, ale nie to, że są przepiękne.  Byli niebezpieczni, chaotyczni i trudni do opanowania. Dzikość nie była wymysłem scenarzystów TrueBlood.
Arianna właściwie nie musiała nic mówić, bo wszystko znajdowało odbicie w głowie Iriny. Wampirzyca nie mogła uwierzyć w naiwność jaką wykazała się rudowłosa. Pośrednik nieruchomości musiał zrobić nie lada interes, sprzedając Jericho w tak atrakcyjnym opakowaniu. Wampirzyca uśmiechnęła się łagodnie.
Acadia jest dosyć rozległym miejscem i łatwo się zgubić. Najlepiej trzymać się wytyczonych, głównych szlaków — wytłumaczyła — Znalazłaś się po drugiej stronie Jericho, kochana. Na pewno nabawiłaś się odcisków. Och, to żadna nieuprzejmość.
Odwróciła się w stronę Casha, zwracając się do niego w jego ojczystym języku. Nieskazitelny hiszpański, każda głoska wypowiadana tak, że nie widząc drobnej blondynki, miałoby się przed oczami kruczoczarną latynoskę.
Podążaj za tropem, będziemy w kontakcie. Wszystkim innym się zajmę — śpiewność języka była przyjemna dla ucha, nawet jeśli nie znało się znaczenia słów. Posłała ostatnie spojrzenie białemu wilkołakowi i niezauważalnie skinęła głową. Trop to jedyne co póki mieli.
Chodźmy, pokażę ci jak najłatwiej wyplątać się z tego ambarasu — zwróciła się po przyjacielsku do dziewczyny. Dostosowała swój krok do ludzkiego, pamiętając o ułomnościach tej rasy. Byli powolni, szybciej się męczyli i nie było mowy o tym, aby udało się im dojść do drogi w mniej niż półgodziny.
Dopytała Ariannę skąd jest i czym się zajmuje dla podtrzymania rozmowy. Rzadko miała okazję rozmawiać dłużej niż to konieczne z człowiekiem, który nie był posiłkiem. W międzyczasie zadzwoniła po samochód, który miał zabrać Nightingale do domu.
To drobiazg, a młode kobiety nie powinny samotnie spacerować po nocy. Nawet w tak pięknym mieście jak Jericho, bywa niebezpiecznie — powiedziała, gdy wyszły na główną drogę. Gdyby ją przeszły i zrobiły jeszcze kilka kroków, zobaczyłyby wody oceanu. Dla tego samego, dla którego Irina wybrała Acadię na swój dom, zamiast Redwood.

Elegancki samochód zatrzymał się nieopodal nich.
Adam zawiezie cię bezpiecznie do domu.
Barczysty mężczyzna obstrzyżony na krótko wyszedł z auta i otworzył tylne drzwi dla pasażera.


 @Cash Medina podejmujesz dalszy trop z Bobbym, który prowadzi was w głąb Parku Narodowego; gdy docieracie do ambony leśniczego dostrzegacie porozrzucane rzeczy z plecaków. Zapach krwi stawał się wyraźniejszy. Bobby podzielił się swoim spostrzeżeniem, że smród wydobywa się z ambony, której drabinka była uwalona krwią i przyschniętymi flakami.

@Arianna Nightingale nie pozostaje nic innego jak skorzystać z podwózki i cieszyć się, że spotkanie o zmroku nie zakończyło się o wiele gorzej. Jericho skrywało jeszcze więcej tajemnic, niż można było przypuszczać.

_________________
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia XluBCOMZ_o
Powrót do góry Go down
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Dziewczyna przekrzywiła lekko głowę patrząc na Irinę nieco zaskoczona. Nie widziała sensu w mówieniu rzeczy oczywistych. Zaraz się jednak zreflektowała dochodząc do wniosku, że to jej własne zachowanie musiało zmusić blondynkę do takiej uwagi.
- Oczywiście, każde dzikie stworzenie jest groźne. Nie ważne, czy spędza czas z człowiekiem czy nie. Ba. Nawet i udomowione zwierzęta mogą zaatakować sprowokowane. Jestem tego świadoma. Nie zmienia to jednak faktu, że natura potrafi być majestatyczna. - Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami, jakby tego lekkiego pstryczka w nos w ogóle do siebie nie wzięła.
Nie zrobiła ani jednego kroku w kierunku białego wilka, nie wyciągała rąk ani tym bardziej nie biegła do niego na złamanie karku jak puszczone samopas dziecko. Podziwiała go z zachowaniem odpowiedniego dystansu po prostu ciesząc się, że miała okazję spotkać tak dużego i niesamowitego wilka.
Słysząc zaś gdzie zawędrowała jęknęła cicho. To by wyjaśniało, dlaczego tak bolały ją nogi.
- Byłam święcie przekonana, że podążam głównym szlakiem, ale gdy przestałam dostrzegać oznaczenia dość szybko się przekonałam, że coś poszło nie tak. Naprawdę muszę sobie sprawić mapę.
Już miała coś powiedzieć, kiedy druga z kobiet zaczęła przemawiać do wilka w obcym języku. Rudowłosa aż otworzyła nieco szerzej oczy zdumiona. Naprawdę ktoś próbował wytresować dzikie zwierzę według komend europejskiego języka? Nie rozpoznała wprawdzie hiszpańskiego, ale obejrzała nieco meksykańskich seriali, żeby jego wydźwięk wydał się jej znajomy.
Z lekkim żalem obserwowała jak wilki odbiegają w głąb lasu. Szkoda, ale i ta krótka chwila była czymś więcej, niż normalnie mogła liczyć. Była też świadoma, że w innym przypadku spotkanie mogłoby się skończyć tragicznie. Co prawda gdzieś czytała, że wilki nie atakują ludzi bez powodu, ale nigdy nie mogła mieć pewności, czy przypadkiem nie wchodzi na ich terytorium.
- Jeszcze raz bardzo Państwu dziękuję. - Posłała niepewne spojrzenie towarzyszącemu jej mężczyźnie. Był małomówny, ale czuła cały czas na sobie czujny wzrok. Nie chciałaby go spotkać w ciemnej uliczce sam na sam. - Wstyd mi, że sprawiam taki kłopot, ale naprawdę jestem bardzo wdzięczna. Czasami ciężko jest przywyknąć do nowego miejsca.
Podążała za Iriną pozwalając jej wytyczyć drogę. Zdała sobie sprawę, że jej wycieczka była bardzo nieprzemyślana i czasem chyba powinna być nieco mniej spontaniczna. Tak dla własnego bezpieczeństwa.
Gdy doszły do głównej drogi znów otworzyła szerzej oczy. Samochód z szoferem? Już wcześniej podejrzewała, że Irina musi być kimś znaczącym i bogatym. Arianna szczerze cieszyła się, że była tak sympatyczną i przyjazną osobą. Z drugiej strony towarzyszący jej mężczyźni sprawiali wrażenie podejrzanych. A może to tylko ona tak miała? Poczuła jak włoski na rękach nieco się jej unoszą, oddech spłyca, a serce wręcz przeciwnie nieco przyspieszyło. Czy ona przypadkiem nie wpadła właśnie na miejscową mafię?
Widać było, że nieco się waha przed wejściem do samochodu z obcym rosłym facetem, jednak czy miała jakieś wyjście? Wolała nie pchać nosa w nieswoje sprawy, a kto wie co tamta dwójka robiła w lesie? Zdecydowanie bezpieczniej będzie wrócić do domu.
- Bardzo doceniam wszelką pomoc. Mam nadzieję, że jak już się lepiej zadomowię to będę mogła się jakoś odwdzięczyć w jakiś sposób. A może lubi Pani jakieś konkretne wino? Kawę ziarnistą? Słodkie wypieki?
Nie wiedziała kiedy się następnym razem spotkają, może wcale, ale nie lubiła być darmozjadem. Już dawno nauczyła się, że na świecie nie ma nic za darmo. Poza tym naprawdę chciała w jakiś sposób zrekompensować Irinie problem, jakim zapewne się okazała.
Uśmiechnęła się uprzejmie, acz dalej nieco niepewnie do Adama i weszła do samochodu. Czuła się dziwnie na siedzeniu obitym drogą skórą. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek miała okazję doświadczyć podobnego luksusu. Czy podobnie wyglądało wnętrze limuzyny?
Zanim jeszcze kierowca zamknął za nią drzwi pomachała ostatni raz do blondynki. W myślach obiecała też sobie, że musi być zdecydowanie ostrożniejsza.
Uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz. Jeśli okaże się, że Irina faktycznie jest głową tutejszej mafii lub kimś równie ważnym, to teraz miała również jej dokładny adres.


[Arianna z/t]

@Cash Medina @Irina Darko
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

W obecnej chwili skupienie Casha podzielone było pomiędzy słabym tropem, który bardzo szybko mógł mu umknąć, a rozmową Arianny z Iriną. Z wciąż zniżonym łbem przyglądał się rudowłosej dziewczynie i jakby dla podkreślenia tego, co blondynka dodała do słów nowej mieszkanki Jericho, zawarczał nieco głośniej, a sierść na karku zjeżyła się z frustracji. Usłyszał, że Bobby chyba niechętnie, ale usłuchał jego sugestii odnośnie podążenia za tropem, co dało mu odrobinę spokoju.
Trop jest słaby, nie powinniśmy poświęcać czasu na byle przechodnia. Pomyślał to nawet nie w celu obrażenia nieznajomej, a jedynie z poczucia obowiązku i potrzeby podążenia tam, gdzie nos go miał prowadzić. Mieli w tej chwili bardzo ważną rzecz na głowie, bez wątpienia.
Zastrzygł uszami, słysząc doskonale znany sobie język, którego nie miał przyjemności słyszeć w Jericho zbyt często. Może w innych okolicznościach wzbudziłoby to nostalgię, ale w chwili obecnej było tak naprawdę najlepszą formą komunikacji, jeśli nie chcieli ostać zrozumiani przez niepożądane osoby. Zawiesił jeszcze na moment wzrok na Arianie, po czym odwrócił się tak, że po drodze przesunął spojrzeniem po Irinie i rzucając w myślach nieokreśloną werbalnie zgodę na jej propozycję, odtruchtał w kierunku, w którym wcześniej udał się Bobby.
Kiedy tylko znalazł się na tyle daleko, że łagodny głos znajomej wampirzycy, jak i dźwięczny ton nieznajomej zlały się z odgłosami lasu i nie dominowały w odbiorze otoczenia, skupił się w pełni na podłapanym wcześniej tropie. Zatrzymał się na moment, uniósł łeb i powęszył w powietrzu. Znał już kierunek, ale chciał wiedzieć więcej, wycisnąć z tej wątłej niteczki każdą ostatnią kroplę szczegółów przydatnych w tropieniu. I w końcu ruszył ponownie, tym razem szybszym truchtem, doganiając Bobby'ego bardzo szybko.
Zapach krwi, który złapali wtedy przy ciałach, zaczął przybierać na intensywności, doprowadzając ich do ambony leśniczego. Szybkie rozejrzenie się po okolicy wystarczyło, żeby stwierdzić brak bezpośredniego zagrożenia. Na spostrzeżenie Bobby'ego, że specyficzny metaliczny, w tej chwili już gnijący zapach krwi dobiega z ambony, podszedł ostrożnie w jej kierunku, węsząc przy podłożu, przy porozrzucanych rzeczach, ale wzroku nie odrywając od drabiki. Powęszył wokół drabinki i samą drabinkę, zanim spojrzał w kierunku Bobby'ego, komunikując mu, że wchodzi na górę. Zanim jednak to zrobił zawył donośnie, przeciągle, z grozą, nagląco, chcąc dać sygnał Irinie, że coś znaleźli. Dopiero po tym skupił się na przemianie, która przebiegła odrobinę szybciej niż wcześniej chyba tylko dlatego, że miał zadanie do wykonania.
Jak tylko otrząsnął się z agonii odbijającej się echem po całym ciele, pomyślał bardzo głośno i wyraźnie, mając nadzieję, że wampirzyca usłyszy go nawet z dużej odległości, jeśli nie była jeszcze blisko.
Jesteśmy przy ambonie leśniczego, zdaje się, że to źródło odoru zgniłej krwi.
Przezwyciężając pozostałości bólu odpuszczającego z kości i mięśni, sięgnął do pierwszej poprzeczki drabinki, żeby dźwignąć się na nogi i zacząć wspinać, kompletnie ignorując chłód listopadowej nocy i fakt, że w tej chwili nie miał na sobie zupełnie nic.

@Irina Darko
Powrót do góry Go down
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Zniknęła w lesie zaraz po tym jak samochód ruszył. Porzucone zwłoki wyglądały na poważniejszą sprawę, niż pokazała to przed wilkołakami. Myślała o tym, że sprawca specjalnie podrzucił je tak blisko jej domostwa - mieszkała w odosobnieniu i z trudem można było zrzucić to wszystko na przypadek losu.
Porozumiewała się przez więź krwi z Kristoffem, kiedy usłyszała pełne grozy wycie, które przeraziłoby ją, gdyby nie była wampirzycą. Pomknęła przez las skupiając na znanym sobie zapachu Casha. Przy tylu latach znajomości nie było to takie trudne, ale przez moment zawahała się, czy aby na pewno obrała nowy kierunek. Wraz z piżmowym zapachem wilkołaków, wyczuwała również zapach śmierci, który znała aż za nadto dobrze z własnego doświadczenia. I krew, dużo krwi. Przystanęła na skraju polany z amboną, obserwując pracę nagich pośladków Kubańczyka.


Szczeble lepiły się od krwi, a smród drażnił nozdrza. Widok okazał się makabryczny, nawet dla wilka.
Zbeszczeszczone zwłoki będące jedną wielką miazgą z której wystawały kości i zęby. Robactwo miało ucztę, ale to pulsująca gula zwracała uwagę wprawne lekarskie oko Casha. Wybuch nastąpił nagle, choć poprzedził go ostrzegawczy krzyk Darko, gdy w myślach wilkołakała zobaczyła to co widział.
Zleciał na ziemię boleśnie łamiąc rękę, która sterczała pod nienaturalnym kątem. Bobby cały się zjeżył szukając zagrożenia i obierając za cel Irinę.
Do faerii zapachów dołączył inny poza metalicznym - pachniało magią od której wilkołakom stawała sierść na karku. Cash mógł czuć poza bólem zamroczenie, bo istotnie znalazł się na pierwszej linii ognia mając we włosach fragmenty ludzkiego ciała.

Wampirzyca znalazła się przy Medinie w mgnieniu oka, sycząc i ukazując kły Bobby'emu, gdy ten próbował bronić swojego kompana. Taki gest agresji ze strony Iriny był rzadkością. Pobieżnie obejrzała mężczyznę.
Cristianie, twoja ręka — zwróciła łagodnie uwagę, choć przemawiała bardziej do jego wilka, niż jego. Ranny wilkołak był niebezpieczny, bez znaczenia czy był dominujący, czy uległy.
Muszę ją nastawić, żeby dobrze się zrosła — jako weterynarz dobrze wiedział, że kluczowy jest u wilkołaków czas. Łamanie źle zrośniętej kości było o wiele gorsze od tego co chciała zrobić teraz.
Poderwała głowę słysząc warkot, ale ten nie był nakierowany na nią, a na ambonę. Strzępy mięsnej masy zaczęły się poruszać i formować w coś na kształ bryły.
Magiya — szepnęła nieoczekiwanie Irina, z niecodziennym dla niej lękiem. Rzadko używala swojego rodzimego języka.


@Cash Medina

_________________
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia XluBCOMZ_o
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Umiejscowienie zwłok faktycznie było bardzo podejrzane i ogromna większość z pewnością, bez zawahania wskazałaby na Irinę jako nie tylko podejrzaną, ale bezpośrednio sprawcę całego zajścia. Cash absolutnie nie przeskakiwał do żadnych konkluzji, choćby z samego faktu jak zwłoki wyglądały, a przede wszystkim z niezachwianej wiary, że Irina by takiej głupoty nie popełniła. Znali się wystarczająco długo i dobrze, żeby mógł z czystym sumieniem przyznać, że nie miała z tym nic wspólnego. I jedyne co mógł tak naprawdę zrobić, to właśnie poinformować ją, kiedy razem z Bobby'm na trupy trafili.
Wilgoć powietrza nie pozwalała, żeby krew zostawiona na szczebelkach drabiki wyschła. Śliska konsystencja połowicznie zakrzepniętej, rozmokniętej i kisnącej posoki sprawiała, że musiał z uwagą i ostrożnością łapać za kolejne szczeble i stawiać na nich stopy. Co prawda nie było ich dużo, nie znalazł się na ich szczycie tak szybko i sprawnie, jakby sugerowała to jej długość. Na dodatek z każdym kolejnym pokonanym centymetrem wzmagał się ciężki odór zgnilizny z metaliczną nutą. Gdyby nie wilcza natura, to najprawdopodobniej ludzki nos nie byłby w stanie tego smrodu znieść, a to skutkowałoby zwróceniem zawartości żołądka. Może nawet kilkakrotnie. I Cash był temu bliski, kiedy w końcu ostrożnie wyjrzał zza krawędzi podłogi altanki, spojrzał do środka i pierwsze co bardzo wyraźnie zauważył, to groteskowa miazga mięsa i zębów. Dopiero po kolejnej połowie sekundy zorientował się, że to nie tylko zęby, ale i połamane i jakby przemielone kości wystające ze zlepku fermentującego mięsa aż ruszającego się od ilości zalęgniętych ucztujących robali i niebywałego stada much, którym obojętna była temperatura i warunki atmosferyczne, skoro miały doskonałą pożywkę. Od tej buzującej kupy czegoś, co kiedyś było ciałem, aż wyczuł ciepło wytwarzane w procesie fermentacji, a poza tym aż słyszał jak postępuje rozkład i konsumpcja. Pulsująca gula zwróciła jego uwagę natychmiast po tym, jak pełzanie dziesiątek larw zostało zakonotowane przez umysł jako coś naturalnego dla takiego stanu zwłok. I to wszystko zaledwie w ciągu paru sekund, tuż przed krzykiem Iriny, na który zareagował spięciem mięśni, gotów do uskoczenia, czy też ataku. Nie spodziewał się jednak, że zanim choćby zdąży odwrócić głowę, pulsująca gula wybuchnie mu praktycznie w twarz. Wszystkie zmysły zostały zaatakowane mnogością bodźców bardzo intensywnych, odrzucony nienaturalną siłą uderzenia, stracił równowagę. Próbował złapać się jednego ze szczebli, ale rozmoknięta, śliska krew nie dawał tu żadnej stabilności chwytu. Palce ześliznęły się, a Cash poczuł, że spada. Nie trwało to długo, a on nie jest kotem, upadek na cztery łapy był nie do wykonania.
Kiedy uderzył o ziemię, jednocześnie usłyszał głuche tąpnięcie, trzask łamanej kości i własny niekontrolowany krzyk.
- Me cago en su puta madre que le parió! - A wraz z bólem złamania, po ciele przebiegł silny impuls prowokujący instynkt przetrwania do przeistoczenia się w bezpieczniejszą do ucieczki lub ataku formę - wilka. Nadmiar bodźców zamroczył go i przez chwilę nie widział nic poza ciemnością, nawet pomimo otwartych oczu. Słyszał warczenie Bobby'ego, czuł jego obecność i gotowość do ataku i przez chwilę w pełni swojego dwunaturowego istnienia popierał jego postawę. Dopiero głos Iriny, docierający do niego jakby zza cienkiej szyby samochodu, wyrwał część świadomości z agonicznego bólu i sprowadził na trochę na ziemię. Nie zrozumiał co najpierw powiedziała, ale zdołał skupić się na tyle, że i zamroczenie odpuściło i mógł zwrócić spojrzenie w jej kierunku. Niebezpiecznie błyszczące, mniej ludzkie oczy mogły sugerować sprowokowany niezależnie od jego woli proces przemiany i potrzebował naprawdę ogromu silnej woli, żeby nie podążyć tą ścieżką, choć była kusząca. Kusząca, ale i niebezpieczna dla otoczenia i jego samego. Próba poruszenia się i nienaturalny ból w ramieniu wyrwały z jego gardła tym razem warkot na granicy skowytu, a nie krzyk. Widział złamania psik, kocich i innych łap tyle razy, znał zwierzęce mechanizmy obronne tak dobrze, i wiedział jak czuje się przemianę doskonale, żeby po nitce odbieranych od otoczenia sygnałów i kolejnych słowach Iriny o nastawianiu, dojść do kłębka, połączyć kropki. Przeszywający ból przy byle ruchu, nastawianie, zrastanie. Złamanie. Miał złamaną rękę.
- Zostaw! - Warknął to z wyraźną agresją, zarówno do Iriny, jak i do Bobby'eo, który jeszcze przed momentem to ją potencjalnie chciał atakować. Kolejne parę sekund zajęło mu zrozumienie, że tym razem drugi wilkołak warczy na coś innego. Zagryzając zęby z bólu, spojrzał w kierunku ambony i przysiągłby, że majaczy, gdyby był jedynym, który widział co to się działo z tą mięsną miazgą. Warknął raz jeszcze, tym razem z frustracją, zduszając chęć wyrażenia wielu buzujących teraz emocji krzykiem i zdrową ręką złapał się za ramię, wysoko ponad złamaniem, gdzie zacisnął palce aż do białości. Musiał się opanować, musiał choć na chwilę uspokoić wilka, zatrzymać jego krwiożerczą chęć obrony siebie samego i pozwolić wampirzycy na nastawienie kości. Bo mieli mało czasu z wielu powodów.
- Wiesz jak nastawić kość? - Wycedził to pytanie przez zęby, wyraźnie z bólem i trudem, wbijając spojrzenie w poruszającą się martwą kupę mięcha. Na moment zacisnął powieki i mocniej zacisnął zęby. Mało czasu, Irina musiała działać natychmiast. - Pospiesz się. - Warknął to znowu agresywnie, jednocześnie chcąc jej dać znać, że nie tylko ożywające mięso jest zagrożeniem, ale nie był w stanie powiedzieć jak długo utrzyma wilka na wody, i również zasygnalizować Bobby'emu, że pozwala wampirzycy na to, co miała zrobić.
Niech się dzieje wola natury.

@Irina Darko
Powrót do góry Go down
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS


_________________
7 listopada, Irina&Cash, Park Narodowy Acadia XluBCOMZ_o
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: