Zimno im nie przeszkadzało tak, samo, jak ciężka zgrzewka browarów w puszkach w ilości po sześć na głowę; tak dzisiaj miały co opić. Na pewno to nie były urodziny żadnej z nich, zwłaszcza że Issy niedawno miała, a Freya na swoje oczekiwała. Po prostu w końcu mogły sobie pozwolić na babski wieczór, a raczej wypad z dala od Rossa, a tego obydwie czasami potrzebowały. Obie, chociaż były ślicznymi kobietami, wyglądającymi jak z obrazków reklamujących norweskie kosmetyki dla seksownych wiedźm to daleko było im do wieczorków na paznokciach, godzin spędzanych u fryzjera czy na babskich ploteczkach. Nie, one wolały puste skłoty i zgrzewkę browarów.
Dlatego ruina, przypominająca stary dom świetnie nadawała się na siedzenie przy słabym świetle świec, przyzywaniu duchów i piciu alkoholów, chociaż Freya i Issy, nie po to wpadły do tego miejsca. Dzisiaj była listopadowa pełnia księżyca, a to oznaczało jedno, masę wilkołaków biegających po lesie niedaleko Jericha. Oczywiście Ross wiedział tyle, ile miał wiedzieć — babski wieczór, dziewczyny wracają nad ranem i tyle.
-
Dziwie się, że ta chata jeszcze stoi. - Powiedziała na wstępie, kiedy weszły do budynku, od razu skierowała się blisko okien. W tym pustym domu wiele rzeczy się działo, Freya pamiętała, jak po szkole z koleżankami wiedźmami, oprócz rytuałów, jakie tu odprawiały, trwały dzikie imprezy do białego rana i nie raz jeden wilkołak wpadł przez okno w piękną księżycową noc, kiedy wypatrywały nagich ludzi, a zwłaszcza mężczyzn, poznając to anatomie wilkołaków, z bliska niż na lekcjach biologii.
Postawiła zgrzewkę na podłodze, aby to zaraz dostać się do dwóch puszek, jedną rzucając w stronę Issy, drugą zatrzymując dla siebie.
-
To, co powiedziałaś Rossowi? - Zapytała ją, siadając na starej podartej kanapie, ze sprężynami, otwierając puszkę z cichym syknięciem. W końcu nie słyszała, tego, co na odchodne powiedziała Isara, Roscoe'owi, przecież z pewnością nie oznajmiła, że idą na leśny striptiz.
-
Wiesz, co zostaje w Wolf Creek, zostaje w Wolf Creek. - Uniosła puszkę w geście toastu, aby następnie upić porządnego łyka alkoholu. Do rana jeszcze daleka droga, bo skoro pełnia wymuszała przemianę na wilkołakach to i wzejście słońca, z samego rana robiła z nich totalnych ekshibicjonistów i na te show zamierzały czekać całą noc, ogrzewając się za pomocą prostych, acz skutecznych zaklęć.