IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: * jericho * :: Wolf Creek Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Lashaya & Cash
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

10 listopada godziny popołudniowe, zalesione tereny Wolf Creek, Lashaya & Cash

Cash od zawsze kochał swoją pracę, całym sercem. Ale praca, jak to praca, potrafiła zmęczyć. Szczególnie dawało się to we znaki ostatniego dnia tygodnia, tuż prze weekendem. Co najlepiej zrobić w takiej sytuacji? Zrelaksować się na łonie natury, oderwać choć na moment od cywilizacji, pooddychać świeżym leśnym powietrzem przepełnionym zapachami mchu, kory, piżmem dzikiej fauny zamieszkującej Wolf Creek.
Miniony tydzień był szczególnie intensywny, pełen wielu różnych i niespodziewanych wydarzeń i bodźców, a to tylko dodatkowo motywowało do wyciszenia się z dala od ludzi. Prawie wszystkich ludzi, bo samotne spacery nie były szczególnie bezpieczne nawet dla istot nadnaturalnych. Całe szczęście w watasze nie było trudno o dobre towarzystwo.
Z powodzeniem Cash mógł określić Lashayę bliską rodziną, siostrą. Znali się dłużej niż jego czas spędzony w Jericho, co stanowiło dodatkowy argument wzbudzający chęć spędzenia czasu razem, porozmawiania, czy też pomilczenia we dwoje.
Po skończeniu dyżuru w klinice, zajechał do domu przebrać się w coś wygodniejszego, wypełnił plecak całkiem spora ilością jedzenia, którego nie powstydziłby się niejeden piknikowicz i z polepszającym się z minuty na minutę humorem, wsiadł w samochód i pojechał na umówione miejsce.
Parking przy początku szlaków prowadzących w głąb lasu nie sugerował zbyt dużego ruchu turystycznego. Tylko prawdziwi amanci dzikiej natury nie zniechęcali się listopadowym chłodem i deszczem. Ale od czego jest kaptur!
Wysiadł z samochodu zaraz po zaparkowaniu i nie wyciągając jeszcze plecaka ze środka, oparł się o drzwi i przez przymrużone powieki spojrzał w niebo, delektując się mżawką zwilżającą skórę twarzy wyjątkowo kojąco.

@Lashaya Rhodes
Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Pią Mar 15, 2024 1:17 am
Powrót do góry Go down
Lashaya Rhodes
Lashaya Rhodes
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Praca Rhodes wiąże się z ciągłymi wyprawami i spędzaniem czasu na świeżym powietrzu. Wybrała ją głównie dlatego, że potrzebowała ciągłej styczności z naturą, ale i tej łaskoczącej od wewnątrz skorupę czaszki ekscytacji wiążącej się z ryzykiem. Już lata wcześniej zrozumiała, że praca w tym zawodzie nie będzie spełniać wszystkich jej potrzeb. Nowi, niezaznajomieni ze sprzętem klienci byli absolutnie zieloni, panikowali, widząc trzydziestometrowy wąwóz, po którego ścianie mieli zejść na sam dół. Takich Lash starała się przyjmować coraz rzadziej - wszak jej też należy się coś od życia, nie samo ciężkie westchnienie nad nieudolnością niektórych osobników.
Samochód hamuje gwałtownie, spod jego kół wydostaje się zgrzyt rozbryzgu kamieni. Kobieta wysiada z wozu i narzuca na siebie leżącą na siedzeniu pasażera kurtkę. Bierze też torbę, oczywiście pełną zarówno jedzenia, co i termosu z kawą. Chociaż nie potrzebuje żadnych dodatkowych używek, kimże by  była, gdyby odmawiała sobie kubka o różnych porach dnia?
- Hej Cash! - woła od razu, zatrzaskując drzwi. Na twarzy Lashayi widnieje szeroki uśmiech. Wprawdzie w tutejszych lasach bywa praktycznie codziennie, chodziażby wychodząc na ganek swojego domu, jednak piesze wycieczki zawsze wprawiają ją w dobry nastrój. W ciągu ostatnich kilku lat, od kiedy przeprowadziła się do Jericho, starała się poznać to miejsce, jak własną kieszeń. Wszelkie przejścia, wąwozy i skalne brzegi miały przestać stanowić dlań tajemnicę, lecz do tego dnia brakuje jej jeszcze kilku wypraw. Nie napawa jej to irytacją z niespełnionego jeszcze planu, a ekscytacja związana z potrzebą ciągłych odkryć. Jest ciekawą świata bestią, chętnie zapuszcza się na nowe tereny, nawet jeśli (a może zwłaszcza?) nie ma pewności, do kogo on należy.
- Gotowy na przeprawę? Specjalnie dla ciebie znalazłam łagodną i przyjemną trasę. - Puszcza mu oczko i poprawia plecak na ramionach. Kiwa głową w stronę prowadzącej w górę ścieżki i rusza wolnym krokiem, tym samym dając młodemu znać, że nie zamierza się zatrzymywać. - Jak dzień w pracy? Jaki tym razem właścicielka yorka wymyśliła powód, by do ciebie przyjść i móc robić do ciebie maślane oczy? - w jej głosie wybrzmiewa nuta ironii, kiedy wspomina babeczkę po czterdziestce, na którą trafiła kiedyś, odwiedzając Medinę w pracy. Z jego ciepłym spojrzeniem wydostającym się spomiędzy uroczo zakręconych włosów, musi robić furorę wśród (nie tylko) samotnych pań.

@Cash Medina

_________________
i don't trust easily,
so when i tell you i trust you,
please don't make me regret it.
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Pią Mar 15, 2024 8:49 am
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Rozpoznał warkot silnika jeszcze zanim Lashaya zaparkowała tuż obok. Uśmiechnął się sam do siebie w zadowoleniu, najzwyczajniej w świecie ciesząc się na ten wypad. Wyciągnął plecak z samochodu w momencie, kiedy Rhodes zamykała drzwi.
- Hej Lash! - Chyba nigdy nie przestanie go bawić podobieństwo jego ksywy do skróconego imienia towarzyszki, taki mały uśmieszek losu, może aż rzucenie oka, że ich relacja będzie należała do tych pozytywnych, rodzinnych. Bo tak się czuł! Tym bardziej odkąd dołączyła do watahy Jericho i poza więzią stadną mieli też za sobą lata spędzone razem u Marroka. Bez wątpienia Lashaya była trochę jak powiew dawnego domu - nie tego na Kubie, a tego, gdzie zaakceptowano go, dano mu szansę widząc w nim potencjał i nauczył się jak funkcjonować ze swoją nową naturą i nieodłącznym towarzyszem podróży przez życie, wilkiem.
Zaśmiał się krótko, trochę ironicznie i zamknął samochód.
- O wow, aż tak mało masz we mnie wiary, powinienem się obrazić. - Rzucił to żartem, bez ociągania ruszając za nią. Zrównał się z nią po kilku krokach, zwalniając żeby iść obok, czy może raczej ćwierć kroku za nią. Zostawiając za sobą parking i cały miniony tydzień, czuł jak gdzieś wewnątrz zaczyna się relaksować poczuciem wolności zawsze towarzyszącym mu w lesie. Był świadom, że to wilcza natura w końcu zaczyna czuć trochę więcej komfortu, zrzucać z siebie stres ludzkiej codzienności Casha. Ostatnie wydarzenia wciąż trzymały go w napięciu i z pewnością nie opuści gardy, ale wyrwanie się poza rutynę dni roboczych było w obecnej chwili jak balsam na duszę.
Może zaspokoi to tę chęć odpoczynku, którą Scott zaszczepił w nim kilka dni temu informacją o wyjeździe?
Nie powstrzymał prychnięcia śmiechu na wspomnienie właścicielki jednego z pacjentów. Mógłby o niej książkę napisać, doprawdy, bo spośród wszystkich adoratorek i adoratorów akurat ta wyróżniała się niebywałą kreatywnością w powodach do wizyt. Tak średnio dwa razy na tydzień.
- Tym razem uznała, że pies za cicho oddycha i to na pewno problemy z drogami oddechowymi. - Jego mentalną reakcją na te powody zawsze był facepalm, ale oczywiście zachowywał profesjonalizm i z uprzejmym wyćwiczonym uśmiechem badał pieska i informował właścicielkę, że nic się nie dzieje. Całe szczęście nie posuwała się do działania yorkowi na szkodę, żeby faktycznie mieć powód do wizyty, a jedynie wymyślała coraz to bardziej bezsensowne problemy. - Poza jej kreatywnością na szczęście dzisiaj nie mieliśmy nagłych ani trudnych przypadków. A jak twoi kursanci? Ilu zielonych dzisiaj doprowadziłaś do zawału pokazując im ściankę wspinaczkową? - Wszystko było oczywiście żartobliwe, absolutnie nie zarzucał jej tyranii wobec nowicjuszy, jedynie znał jej... preferencje. I potrafił wyobrazić sobie frustrację.

@Lashaya Rhodes
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Pią Mar 15, 2024 9:38 pm
Powrót do góry Go down
Lashaya Rhodes
Lashaya Rhodes
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Cash był jedynym wilkiem, któremu po przyjeździe do Jericho potrafiła z miejsca zaufać. Spędzone w jednej grupie lata sprawiły, że zdążyła do niego przywyknąć, oswoić się z jego zapachem, uznać obecność za całkiem przyjemną. Rhodes nie należy do tych, którym ufność oraz wiara przychodzą z łatwością, jednak Medina ma w sobie coś, dzięki czemu potrafi zjednać sobie wszystkich.
- Uznaj to za zwyczajną troskę. - Wzrusza ramionami, choć powód tej wyprawy jest nieco inny. - Potrzebuję sprawdzić, czy nic nie stało się po drodze podczas ostatnich deszczy. W zeszłym tygodniu mówili coś w radiu o powalonych drzewach i utrudnionych przejściach. O ile sama nie będę mieć problemu, by się przez nie przedrzeć, o tyle jutro czeka mnie wyprawa z kursantami. - A to powinno rozjaśniać już cały kłopot. Choć wilkołacza siła jest zdecydowanie wystarczająca, by poprzerzucać kilka zwalonych na drogę drzew, to niekoniecznie wypadałoby to robić na oczach śmiertelników. Oczywiście, że mogła sprawdzić trasę sama, ale młody, jak zwykła nazywać Casha, zdawał się potrzebować głębszego oddechu.
Parska śmiechem, uwielbiając te wszystkie opowieści o namolnych, acz kreatywnych klientkach. Sama nie ma zbyt wielu podobnych sytuacji we własnej pracy, czy życiu codziennym w ogóle. Dominująca postawa, czujne spojrzenie, cięty język. Lashaya nie jest najlepszym obiektem adoracji dla kogokolwiek. Każdego, kogo mogłaby zainteresować, zatrzymuje wpół kroku swoją aurą, zupełnie jakby coś nie pozwalało podejść bliżej. No chyba, że ma się do czynienia z jegomościami o niezachwianej wierze w siebie napompowanej srogą ilością alkoholu. Nic dziwnego, że żadne romanse jej w głowie.
Kiwa głową na znak, że słucha i rozumie. Praca w lecznicy wydaje się być miejscem satysfakcjonującym, gdzie rzeczywiście można spełnić się altruistycznie, przynosząc dobro na ten świat. To zaś niezupełnie leży wśród zainteresowań Rhodes, dla której dobro wobec innych ogranicza się do członków watahy.
- Kilku - mówi z przebiegłym uśmiechem i pewną czającą się w głosie dumą. Czysta złośliwość nie jest tą, która wyróżnia Lashayę. Lubuje się w dokuczaniu i złośliwościach, nasycaniu ironią każdego możliwego słowa, ale nie stosuje tego umyślnie, nie zawsze. - Wiesz, lubię nawet tę muzykę. Rytmicznie spokojne bicie serca, które z każdą chwilą przyspiesza swoje tempo. Powiększające się źrenice, spłycony oddech, to zabawne, tak obserwować jak mocno człowiek potrafi się zmienić, mając do czynienia z czymś, czego się nie spodziewali - sięga do pogodnego tonu. Ma dziś wyjątkowo dobry humor. - Wydajesz się być dość przemęczony. To tylko praca, czy czai się za tym coś jeszcze? - Posyła mu z ukosa czujne spojrzenie, wyjawiając na głos swoje przemyślenia. Nie widzi powodu, dla którego miałaby je dłużej ukrywać.

@Cash Medina

_________________
i don't trust easily,
so when i tell you i trust you,
please don't make me regret it.
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Sob Mar 16, 2024 7:45 am
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Jakikolwiek by nie był powód tej wyprawy, Cash z ogromną chęcią i radością zgodził się na spędzenie czasu w naturze. I dla towarzystwa Lash, i z potrzeby przewietrzenia głowy i wyładowania napięcia zebranego przez miniony tydzień.
- Dzięki, mamo. - Zażartował z nutą prawdy w tonie, pochylając się ku temu poczuciu, że Rhodes jest trochę jak starsza siostra. Skinął głową na znak zrozumienia dlaczego wybrała to, a nie inne miejsce. Nie miał z tym najmniejszego problemu, tym bardziej, że aktywność fizyczna i użycie siły również powinny pomóc w spaleniu skutków stresu. - Spacer z atrakcjami, coraz bardziej cieszy mnie to popołudnie. - Może dzięki temu ta pobudzona chęć, przeradzająca się z wolna w potrzebę, oderwania się i odpoczynku zostanie wyciszona. Może przestanie krążyć mu po głowie w chwilach, kiedy nie skupiał się na konkretnym zadaniu. Jednym ze skutecznych sposobów na uniknięcie tych myśli byłoby zanurzenie się w pracy, tak po sam czubek głowy. Ale wolał tego uniknąć, choć całym sercem kochał to, co robił. Wyładowałoby to jego baterie towarzyskie do tego stopnia, że na samą perspektywę spędzania czasu z inną istotną władającą ludzką mową dostawałby migreny. I paradoksalnie zamykał się w domu, czyli całkowitym przeciwieństwie oderwania się i odpoczynku od codzienności.
Zaśmiał się jednorazowym, bezgłośnym "ha!" wytchniętym przez nos.
- Strach jest kuszący na wiele sposobów, nie da się tego ukryć. - Dla drapieżników, jakimi bezdyskusyjnie są, było to szczególnie wabiące, ściśle związane z instynktem łowcy. Dla ludzkiej strony natury... było nieco bardziej kompleksowe i zależne. Cashowi przywodziło na myśl przestraszone ranne zwierzęta, które wymagały pomocy lekarskiej, nie potrafiłby wyzbyć się tego nawet jakby chciał próbować, zaszczepione było nazbyt głęboko w samym rdzeniu jego samoświadomości.
Nie od razu odpowiedział na zadane pytanie, przez kilka kolejnych kroków milczał, skupiając się na własnych stopach i ścieżce. Przelotnie spojrzał na Lashayę i zaraz po tym zwrócił wzrok przed siebie, westchnął płytko. Nie było sensu ukrywać oczywistości, stado doskonale wiedziało o ostatnich wydarzeniach.
- Cała obecna sytuacja jest męcząca. Presja okoliczności i ciągły stan alertu ani trochę nie wpływają korzystnie na spokojny sen. I pewne obrazy zostają w wyobraźni przynajmniej na kilka kolejnych nocy. - Po prawdzie nie miał koszmarów, ale widok zmasakrowanych zwłok, niczym przepuszczonych jednorazowo przez wielką maszynę do mielenia i pulsująca gula niespodziewanie wybuchająca mu w twarz miały silny wpływ nawet na wilkołaka mającego jakiś stopień doświadczenia w obcowaniu z medycznie szokującymi sytuacjami. - Martwię się o nasze bezpieczeństwo. - Miał na myśli watahę, bo to jak najbardziej było priorytetem. Ale poza stadem również to zmartwienie obejmowało Irinę, niezależnie od tego jak bardzo jego relacja z nią była nieakceptowana, czy wręcz negatywnie odbierana i oceniania przez innych. Znał ją dłużej niż nawet Marroka, ale nie oczekiwał żeby ktokolwiek to zrozumiał, jedynie chwilami budziło w nim to frustrację. Zupełnie nieoczekiwanie zaśmiał się kolejnym krótki, tym razem bardziej werbalnym "hah!". - Może jakby moi klienci też śmierdzieli strachem i adrenaliną z wyboru i zamiłowania, to i moja perspektywa by się zmieniła. - Rzucił to nieco gorzkawym pół-żartem, zdając sobie sprawę po fakcie, że dużo zabawniej brzmiało to w jego własnej głowie.

@Lashaya Rhodes
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Pon Mar 18, 2024 12:34 am
Powrót do góry Go down
Lashaya Rhodes
Lashaya Rhodes
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

To nie tak, że pozbawione adrenaliny wycieczki pozbawiają Lashayę entuzjazmu. Wprawdzie o wiele bardziej preferuje te, gdzie ma perspektywę ciekawych wydarzeń, stawianych na drodze przeciwności i zastrzyk adrenaliny, lecz potrafi docenić spokojny spacer, pozbawiony burzliwych ekscesów. Pozwala na zanurzenie się w myślach, analizę problemów, bądź zwyczajne snucie marzeń, niekoniecznie dążących do spełnienia. Tych ostatnich Rhodes stara się nie mieć zbyt wiele. Przywiązanie do watahy i wilcza natura w ogóle, uniemożliwiają realizację większości z tych, które trzymała w głębi serca jeszcze przed przemianą. Nie ze wszystkim się pogodziła, nie każde odepchnęła w niepamięć, pozwalając sobie na podążanie przed siebie z czystym umysłem.
Tłumi w sobie śmiech na żartobliwe określenie, co dziwnym trafem wywołuje pewną konsternację poprzetykaną smutkiem. To jedno z tych porzuconych marzeń, jakie kategorycznie wykreślić musiała ze swojego życia. W czasach przed przemianą, pomimo posiadania prędko rozwijającej się kariery, pragnęła własnej rodziny. Skromnego domu z ogrodem, gromady roześmianych dzieci, szczęścia płynącego z prozy życia. Ambicja związana z pracą okazała się wtedy ważniejsza, zupełnie nie myślała o tym, co traci, z czego rezygnuje, i jak bardzo będzie pluć sobie w brodę za podjęte decyzje.
- Mówisz, jakbyś był tym zaskoczony - zauważa, gdy opowiada o zmęczeniu. - Chyba nie sądziłeś, że już zawsze będzie spokojnie. Nasz gatunek nierozerwalnie wiąże się z ryzykiem, natykamy się na nie na każdym kroku. Będę szczęśliwa, jeśli uda mi się żyć tak długo, jak choćby Patrick. - Pozwala sobie na pogodny uśmiech, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ich istnienie naznaczone jest jedną wielką niewiadomą. Chociaż martwi się przyszłością stada, nie widzi sensu w tym, by stale przywoływać w sobie strach.
- Wzmożemy patrole, będziemy częściej przeczesywać okolicę. Obawiam się, że to, co się stało, z pewnością nie było jednorazowym wypadkiem i jeszcze odbije nam się czkawką. To byli śmiertelnicy, prawda? - pyta o znalezione ofiary. Nie było jej wtedy na miejscu, nie mogła rozejrzeć się po okolicy, wywąchać tropów, sprawdzić ciał. Musi polegać na relacji Casha i Iriny. Względem wampirzycy ma mieszane odczucia. Nie uważa zimnych za największych wrogów, ale nie podoba jej się, że ich istnienie wiąże się z atakowaniem ludzi. Bywa czasem hipokrytką, nazywając ich wynaturzeniami, jakby wilkołaki były czymś naturalnym. Nie jest ich zwolenniczką i wychodzi z założenia, że byłoby najlepiej, gdyby zwyczajnie schodzili sobie z drogi.
- Chodź tędy. - Wskazuje brodą na jedną ze ścieżek na rozwidleniu i tam też stawia swoje kroki. Rozpościerające się ponad ich głowami korony drzew szumią zawzięcie pod naciskiem silniejszego wiatru, jednocześnie chroniąc spacerowiczów przed podmuchem.

@Cash Medina

_________________
i don't trust easily,
so when i tell you i trust you,
please don't make me regret it.
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Pon Mar 18, 2024 10:56 am
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Uśmiechnął się pod nosem, tak nie do końca radośnie, było w tym dużo więcej smutku akceptacji ewidentnych minusów tego, co oznaczało bycie wilkołakiem.
- Oczywiście, że mnie to nie zaskakuje. Zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo wzrosło prawdopodobieństwo niebezpieczeństw wraz z ugryzieniem, ale czy to aż tak źle, że mam nadzieję na spokój? Spokój dla nas wszystkich, bo należy nam się tak samo, jak każdej innej istocie. - Nie było łatwo pielęgnować te nadzieje na życie w harmonii, bo przede wszystkim świat był tak skonstruowany, że harmonia zawsze zostanie zaburzona, prędzej czy później. Poza tym życie drapieżnika opiera się na prostej zasadzie: zjedz, albo zostań zjedzonym. A instynkt przetrwania wręcz nakazuje życie w ciągłym napięciu i gotowości do walki, czy to z wrogiem, czy z bratem, kiedy wilk zechce nagle zademonstrować swoją dominację nad innymi, zmienić hierarchię w stadzie.
Czy się bał? Owszem. Ale nie pozwalał, żeby to determinowało jego codzienność. Martwił się za to na porządku dziennym i chciał móc zapewnić wszystkim jak najlepsze warunki życia, bezpieczeństwo, spokój. Nie ważne, że nie leżało to w zakresie jego obowiązków, taki po prostu był, jest i będzie, taka jego natura.
- Częstsze patrole również wystawiają nas na niebezpieczeństwo. Będąc we dwójkę nadal pewnych rzeczom możemy nie podołać. Odór magii przy tamtych ciałach... - Nie dokończył zdania, kwitując je pokręceniem głowy. - Tak, śmiertelnicy. Po stanie, w jakim były zwłoki na ambonie leśniczego zdecydowanie można wykluczyć atak zwierzęcia. Wampiry też nie zostawiają ciał w takim stanie. - Tej mielonki nie można było lekceważyć. Gdyby tylko mógł, to przekazałby wszystkim odczucie tego momentu wszystkimi zmysłami, żeby wiedzieli z czym się potencjalnie mierzyli.
Spojrzał we wskazanym kierunku i posłusznie podążył tą ścieżką, zachowując różnicę ćwiartki kroku nadal idąc obok Lash. Milczał przez kilka kolejnych kroków, skupiając myśli wokół całego tego problemu.
- Wiesz, od tamtego wieczoru czuję się jakbym nie mógł porządnie nabrać powietrza w płuca. Tym bardziej, że zupełnie znikąd pojawiła się tam ludzka młoda dziewczyna, zupełnie sama o zmierzchu. Pomijam fakt, że nazwała mnie psem, ale co, jeśli nadal kręciłaby się tam w nocy? Ile osób w ten sposób jest teraz zagrożonych, bo nie mamy pojęcia co się dzieje? Teraz to byli ludzie, jutro może to być ktoś z nas. - Stresowało go to, bo absolutnie nie chciał żeby ktokolwiek ze stada podzielił los mielonki. Ani Irina. Ani żaden człowiek, z którym pracował, czy ktokolwiek kto był mu jakoś bliski lub znany. Ani nawet nieznany! Nikt nie zasługiwał na tak makabryczną, przedwczesną śmierć i rozmazanie wnętrzności na drabince! ARGH, to było frustrujące.

@Lashaya Rhodes
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Sro Mar 20, 2024 2:54 am
Powrót do góry Go down
Lashaya Rhodes
Lashaya Rhodes
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Decydując się na zmianę żywota na wilkołacze, nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak ono wygląda. Do swojego rozumienia dopuszczała tylko myśl o regeneracji ciała ukierunkowaną na kontynuowanie kariery. Nie wyobrażała sobie życia jako kaleki, wiecznego przykucia do wózka, pozostania na czyimś garnuszku do końca swoich dni. Wola przetrwania była na tyle silna, że pogodziła się z myślą o trudnych przemianach, zaryzykowała wątpliwe szanse na przeżycie ugryzienia. Dziś już nie żałuje, a przynajmniej tak powtarza głośno, bo przecież nie wypada inaczej.
- Myślisz, że i mnie na nim nie zależy? - Na świętym spokoju, życiu własnym życiem, z dala od zbędnych niebezpieczeństw. Adrenalinę kocha, ciągłe wyzwania, jazdę na krawędzi, sięganie po ryzyko - ale na własnych zasadach. - Pozostaje nam tylko zrobić wszystko, aby się ich pozbyć. Jak mówią, w grupie siła. - Samotny wilk długo nie przeżyje, jest istotą stadną i potrzebuje swojej watahy. Po to, aby zadbać wzajemnie o swoje bezpieczeństwo, ale i komfort psychiczny.
Zamyśla się nad jego słowami, starając się przeanalizować sytuację. Sprawa jest dla niej nowa, śmierdzi zachwianiem równowagi, o jaką usilnie się starają. Powinni czym prędzej zająć się tym problemem.
- Wobec tego wiedźmini? - podsuwa, myśląc na głos. Kto inny miałby takie umiejętności, aby zostawić po sobie silny odór magii? Lashaya nie ma z nimi większego doświadczenia, traktuje ich z dystansem, z resztą tak, jak wampiry. Ufa im w ograniczonym stopniu, bo każdy może kiedyś zdradzić i złamać zasady paktu, nawet jeśli obecnie zarzeka się, że nigdy się to nie stanie.
- Zaraz, dziewczyna nazwała cię psem? Mam nadzieję, że pozowałeś na policjanta, a nie dałeś jej inne powody, by tak sądziła. Co się z nią później stało? Może wcale człowiekiem nie była? - Nasuwają się kolejne pytania i wątpliwości. Czyżby rzekoma śmiertelniczka była kimś więcej, kto potrafi zamaskować swój zapach na tyle, by nie był on wyczuwalny dla wilka? I skąd w ogóle wzięła się w Acadii? Zwykły spacer zdaje się być mało prawdopodobny. - Irina nie miała co do niej wątpliwości? - dopytuje jeszcze, wiedząc, że Casha wiąże z nią historia, która pozwala mu wierzyć wampirzycy. Nigdy specjalnie o to nie pytała, ale nie będzie drążyć, póki sam nie wyrazi chęci, by o tym opowiedzieć.
- Dasz sobie radę - dzieli się swoją szczątkową empatią, wychodząc z założenia, że każdy wilkołak powinien odznaczać się wyjątkową siłą i zrozumieniem otaczającego ich świata. A przynajmniej w jakiś sposób radzić sobie ze wszelkimi przeciwnościami, znaleźć swój sposób na odreagowanie. Dla Lashayi jest to zazwyczaj wysiłek fizyczny, doprowadzanie się na skraj wyczerpania, zwyczajne przebodźcowanie, odsunięcie niechcianych myśli na bok.

@Cash Medina

_________________
i don't trust easily,
so when i tell you i trust you,
please don't make me regret it.
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Czw Mar 21, 2024 8:57 pm
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Życie na własnych zasadach, to utracili w momencie ugryzienia, bez wątpienia. Lojalność i wierność wobec watahy to jedno, ale obydwoje byli stosunkowo młodzi, żeby móc wciąż pamiętać czym jest być po prostu człowiekiem. Co prawda Cash wychował się w kraju i czasach, w których życie na własnych zasadach było równie nieosiągalne, bo pod reżimem Fidela Castro wolność istniała tylko pozornie. Czy więc tak wiele dla niego zmieniła ta nagła zmiana w życiu? Jeśli miałby na to odpowiadać, to powiedziałby, że mimo wszystko na lepsze pod wieloma względami. Ale... no właśnie, zawsze będzie jakieś ale, niezależnie od tego jak bardzo akceptował i kochał swojego wilka, cenił to co ma i był wdzięczny za możliwość życia, jakie w tej chwili prowadzi.
Westchnął głęboko z nadzieją, że rześkie, wilgotne powietrze przesycone zapachem lasu ukoi pewne niepokoje.
- Wiem, wiem. Daj mi pomarudzić, dawno nie marudziłem. - Szturchnął Lashayę delikatnie ramieniem, zaczepnie, z łagodnym uśmiechem mającym obiecać, że przestanie wylewać swe troski, po prostu się ich nazbierało.
Wzruszył ramionami na to pytanie. Nie miał za dużo kontaktu z wiedźmami, z żadną nie miał tak bliskiej relacji jak na przykład z Iriną, a kontakty ograniczały się głównie do ewentualnych wizyt czarownic w klinice. Nic do niech osobiście nie miał i nie chciał tworzyć konfliktu, ale w momencie kiedy to magia była zamieszana w tamten wypadek, pewne myśli nasuwały się same.
- Nie wiem, ciężko powiedzieć. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków i wskazywać palcem, to może wywołać niepotrzebne konflikty. - Oskarżanie bez dowodów nie powinno być nawet jedną z opcji, wszyscy chcieli żyć w spokoju obok siebie, czyż nie? Powinni wszyscy zgodnie na ten spokój pracować, szczególnie w takich sytuacjach odłożyć różnice rasowe na bok i skupić się na znalezieniu rozwiązania. Ale to chyba były bardzo utopijne marzenia.
Pokręcił lekko głową w niemym zaprzeczeniu wizji, jaką zapewne wyobraziła sobie Lash.
- I ja i Bobby byliśmy już w wilczej formie, żeby złapać trop. Ta dziewczyna pojawiła się stosunkowo niedługo po Irinie. I tak, jestem pewien, że była człowiekiem, nie pachniała magią, śmiercią ani tym bardziej nie była jedną z nas. - Naiwność bijąc od Arianny nie wzbudziła w nim żadnych podejrzeń, że mogłaby udawać, robiła zbyt głupie rzeczy, nawet jeśli dla zwykłego człowieka nie było to tak wyraźnie widoczne. - Tak, Irina też miała pewność, że to człowiek. Wyprowadziła ją z lasu i kazała swojemu kierowcy zawieźć dziewczynę do domu, więc mamy pewność, że nic jej się nie stało. Poniekąd miała szczęście, że na nas trafiła. I że mieliśmy trop, bo jej zachowanie było drażniące. - Nie tylko samo obraźliwe nazwanie wilka psem, ale to, jak bardzo lekkomyślnie przyglądała mu się i bił od niej zapach niebezpiecznej ciekawości, jakby tylko obecność Iriny i jej słowa powstrzymywały ją przed głupotą typu podejście i próby głaskania wilka. Straciłaby rękę. I bardzo możliwe, że również życie.
Poprawił plecak i zaśmiał się trochę gorzko, czując po raz kolejny na przestrzeni wielu lat ich znajomości, jakby naprawdę Lashaya była jego starszą siostrą. Wiedział, że sobie poradzi, bo szybko przyzwyczajał się do nowych warunków, nawet trudnych i nie miał problemu z pracą pod presją. Jedynie czasem potrzebował spuścić trochę pary, żeby nie zwariować. Szczególnie kiedy stresy napiętrzyły się i nie miał wystarczająco przestrzeni na stopniowe wyładowywanie napięcia.
- Wiem. Wszyscy damy sobie radę. Niezależnie od tego jak bardzo trudne może się to wydawać. - Nie wątpił, jedynie naprawdę martwił się o bezpieczeństwo wszystkich.
- To co, planujesz przesuwać powalone pnie na skraj szlaku? Nie podejrzewam twoich kursantów o nadmierną wnikliwość, ale ślady złamania mogą być zdradzieckie, jeśli trafi ci się pasjonat natury. - Zacieranie śladów było ważną częścią życia istot nadnaturalnych, nawet jeśli często uznawana za niepotrzebną ostrożność.

@Lashaya Rhodes
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Sob Mar 23, 2024 1:52 pm
Powrót do góry Go down
Lashaya Rhodes
Lashaya Rhodes
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Nie ma wielkiego doświadczenia z podnoszeniu innych na duchu. Zawsze stara się szukać bezpośrednich rozwiązań, aby nie pławić się w istocie problemu. Oczywiście, że współczuje swoim rozmówcom, nie jest absolutnie bezduszna, zwyczajnie czuje się wtedy skrępowana i niepewna.
- Narzekaj do woli - odpowiada z lekkim uśmiechem na kuksańca. Niech się po prostu w tym nie zatraca. Nie mogą już walczyć ze swoją naturą, tłamszenie wilka nigdy nie wychodzi za dobre. Lashaya nawet nie próbuje już żyć w sprzeczności z samą sobą, starając się w pełni zaakceptować to, kim jest.
Przygryza dolną wargę i skubie ją przez chwilę, przekopując w otchłani pamięci czarowników, których mogłaby
- Raczej nie pomogę, spaliłam za sobą niemal wszystkie mosty - stwierdza, wspominając swój ostatni związek z Carlą, który rozsypał się w drobny mak po serii burzliwych kłótni. Rhodes jest wciąż na nią zła i nie ma zamiaru wyciągać do niej ręki. Z Roscoe nie widziała się lata i wolałaby, aby tak zostało. Wprawdzie jego kontakty w policji mogłyby nieco ułatwić rozwiązanie sprawy, ale pozostaje ufać, że wiedźmin ma na tyle oleju w głowie, by samemu dojść do tego, żeby wokół popytać.
- Wszystko to wygląda podejrzanie - mruczy pod nosem, słuchając wyjaśnienia. Lashayi nie podoba się samotny spacer młodej dziewczyny, ale może po prostu była szalona, niespełna rozumu, albo tragicznie romantyczna - tych wilczyca nie lubi najbardziej, za każdym razem na widok takowej wywracając oczami. Wprost nie potrafi oglądać filmów, w których pojawiają się te postacie, gdyż nie dość, że ciężko się na nie patrzy, to jeszcze zwykle przeżywają do samego końca, by rzucić się ukochanemu w ramiona. - Wobec tego rzeczywiście nie pozostaje nam nic, prócz wzmożenia patroli i czekania. Oby udało nam się zapobiec kolejnej tragedii. - Jeszcze tego by brakowało, aby natrafili na następne ofiary, których rodziny nie będą miały pojęcia o losie krewnych.
- Zawsze się tak wszystkim zamartwiasz? - pyta beztroskim tonem, kiedy Cash podnosi temat miłośników natury. - W lasach mamy świetną ekipę od pilnowania porządku. Raczej nie zapuszczają się tak daleko, ale faktycznie istnieje ryzyko, że któryś z nich się połapie. Sądzę, że i tak nie dojdą do tego, jak do tego doszło. - Wzrusza ramionami, nie zwalniając kroku. Im prędzej się z tym uporają, tak będą mogli rozłożyć się z piknikiem. Niedawno znalazła w okolicy ciekawy punkt widokowy i chętnie podzieli się nim z Mediną.
- No i proszę, miałam nosa - rzuca retorycznym tonem, mając na myśli wyłaniające się na horyzoncie przewalone drzewo. Potężny konar odłamał się częściowo z pnia i zwalił całym ciężarem na ścieżkę, łamiąc przy tym kilka okolicznych drzewek oraz krzaków. Lashaya podchodzi bliżej i wspiera dłonie na biodrach, cmokając z niezadowoleniem. - Linia złamania wyraźnie wskazuje na to, w którą stronę powinno przełamać się drzewo. Ciężko będzie ukryć to, co zniszczyło. - Wskazuje na pochylone rośliny po drugiej stronie drogi i przez chwilę analizuje, co należałoby z tym zrobić. - Jakbyśmy mieli skarpę, to wystarczyłoby jej wyrwać i zrzucić, ale chyba nie pozostaje nic innego, by po prostu je zostawić na boku. Chwyć tutaj. - Zdejmuje z siebie plecak i zwinnie wspina się na przewalone drzewo, by obejść je i złapać z drugiej strony.

@Cash Medina

_________________
i don't trust easily,
so when i tell you i trust you,
please don't make me regret it.
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Wto Kwi 02, 2024 5:27 pm
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

O nie, do woli też nie zamierzał narzekać, tego chyba sam by nie zniósł. Wyrażał zmartwienie i obawy, ale zatracanie się w tym absolutnie nie wchodziło w grę. Kiszenie tego wszystkiego w sobie też nie było zdrowe, może powinien uzewnętrzniać się nieco częściej, ale w większości przypadków zakopywał się w pracy i oddelegowywał rozpatrywanie stresów na inny moment. I teraz wychodziło, potrzebował oddechu, zdystansowania i wszystko wróci do normy. Posłał jej krótkie, pełne wdzięczności spojrzenie.
- Louis z pewnością ma swoje kontakty. Miejmy nadzieję, że będziemy w stanie rozwiązać ten problem bez wzbudzania konfliktu. - Pokładał pełnię wiary w alfie i nie wątpił, że wszystko co robił, robił dla dobra stada. Jasne, zawsze dodatkowa pomoc, znajomości były cenne, ale i tak ostateczne decyzje odnośnie form rozwiązywania tego typu problemów nie należały indywidualnie do nich.
Odetchnął znowu, zaciągając się głęboko świeżym, wilgotnym powietrzem i wystawił twarz na mżawkę, mrużąc oczy dla ochrony przed miniaturowymi kropelkami.
Zaśmiał się gardłowo, bez otwierania ust, a jedynie rozciągając je w szerszym uśmiechu, po czym zerknął znowu na Lash w rozbawieniu. Czuł się trochę lepiej, marudzenie jednak na coś się przydało.
- Mówisz to tak, jakbyś mnie nie znała. Oczywiście, że się martwię. - Martwi się tutaj, w Jericho, wieloma aspektami, tak jak i martwił się ogromem rzeczy będąc z Marrokiem. To zawsze było silniejsze od niego, nie potrafił tak po prostu tego... wyłączyć. W wilczej formie było to nieco przytłumione, ale troska o każdego członka stada nie znikała, jedynie przybierała nieco inną formę.
Wystarczyło jedno spojrzenie na ścieżkę przed nimi, żeby zauważyć ten spory pień blokujący przejście. Zdecydowanie jedyną możliwością ruszenia tego bydlęcia przez człowieka byłoby użycie przystosowanych do tego maszyn. Jak tylko zbliżyli się do przeszkody, przyjrzał się złamaniu pnia, zastanawiając się na ile byliby w stanie faktycznie zatuszować kierunek upadku, ale większym problemem były zniszczenia najbliższego otoczenia. Zdjął plecak z ramion i odłożył gdzieś na bok.
- Może jeśli przesuniemy pień zostawiając wyraźne ślady na ziemi, będzie to wystarczającą sugestią dla ludzkich umysłów, że zrobiła to ekipa porządkowa. Śladów opon nie sfingujemy, ale i tak niewiele więcej opcji nam pozostaje. Chyba że chowasz w plecaku oponę. - Zażartował luźnym tonem, podszedł do wskazanego przez Lash miejsca i chwycił w wygodny, stabilny sposób. Poczekał na jej znak i kiedy tylko ten nastąpił, napiął mięśnie i wspólnymi siłami unieśli pień, żeby usunąć go bezpośrednio ze ścieżki.

@Lashaya Rhodes
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Sro Kwi 03, 2024 12:52 pm
Powrót do góry Go down
Lashaya Rhodes
Lashaya Rhodes
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Sprawa zmasakrowanych ciał niezwykle ją martwi. Niezapuszczanie się w las jest jedną z łatwiejszych form zapobieganiu kolejnych ofiar. Problem polega na tym, że Lashaya żyje z oprowadzania ludzi po Acadii, a każda rezygnacja z wyprawy oznacza mniejszy przychód. Wprawdzie nie musi wiele łożyć na swoje utrzymanie, ba - mogłaby ograniczyć je do minimum, przeprowadzając się do domu wilków, jednak bardzo ceni sobie własną przestrzeń. Kiwa tylko bezwiednie głową, zgadzając się z Cashem, że to temat, który mimo wszystko musi poczekać na Louisa, jednak myślami jest przy własnej sprawie. Może jednak powinna odwołać najbliższe zlecenia i skupić na pilnowaniu terenu?
Cash się troszczy, widać to jak na dłoni, gdy wykazuje zainteresowanie i chęć pomocy. Oddany jest swoim najbliższym, zamartwiając się o ich dobrobyt. To dobry facet, któremu zależy. Lashaya również się o nich martwi, ale swoją opiekuńczość wyraża w inny, bardziej oszczędny sposób.
Parska śmiechem i kręci głową z niedowierzaniem. W istocie trzymanie opony w plecaku byłoby sprytnie zaplanowanym krokiem, jednak Lashaya nie wybiegła myślami tak bardzo do przodu. Chwyta za pień, dając sygnał Cashowi i napina mięśnie. Drzewo jest ciężkie, ale we dwoje już po chwili wspólnie przenoszą je na pobocze. Rhodes wypuszcza powietrze ze świstem i wspiera ręce na biodrach, oglądając ich dzieło krytycznym wzrokiem.
- Nie jest źle, powinno ujść w tłoku - stwierdza naciąganym tonem i oczyszcza jeszcze przejście z kilku większych, porozrzucanych gałęzi. - Dzięki za pomoc. Bez ciebie pewnie godzinę bym się z tym przepychała - dodaje mrukliwie, wznosząc wzrok na Medinę i posyłając mu lekki uśmiech. Nawet tak drobna praca zespołowa wprawia ją w dobry humor. Chociaż niezwykle ceni sobie możliwość spędzania czasu we własnym towarzystwie, tak jest istotą stadną, dla której otoczenie jest niezwykle ważne, nawet jeśli czasem ją trochę wkurwia (jak niektórzy z watahy).
Kilka złocistych liści osypujących się ze złamanego drzewa przykryło zostawiony przy krzewie plecak. Prostym gestem zsuwa je na ziemię i narzuca ciężar na ramiona, prostym gestem zapraszając do dalszej drogi. Do ulubionej polany zostało jeszcze kilka minut marszu.
W którymś momencie, kiedy myśli same gnały przekopując jej wspólne wspomnienia z Cashem, natrafia na znajomą twarz. Momentalnie pojawia się ścisk w gardle, a powietrze ze świstem trafia do płuc.
- Dzwoniła do mnie przedwczoraj Hannah - przerywa ciszę po dłuższej chwili ze wzrokiem utkwionym w drogę przed sobą. Mówi o ich wspólnej znajomej, przynależącej do stada Marroka. - Mówiła, że mieli niedawno problem z kilkoma spuszczonymi ze smyczy wampirami. Pojawiło się kilka ofiar, ale udało im się zapanować nad sytuacją. Nie obyło się jednak bez strat. - Nadal unika spojrzenia na Medinę i stara się mocniej odetchnąć, kiedy ścisk z gardła przenosi się na pierś. Przez ostatnie dni zdołała przyzwyczaić się do myśli o jego braku, jej głos nie drży. - Wśród wysłanych do załatwienia sprawy był Thomas. Nie wiem, czy pojawił się w złym miejscu i czasie czy chciał wykazać się jakimś aktem heroizmu. Jego stan był krytyczny, już nic nie mogli zrobić. - Wilk przynależący do watahy Marroka był lata temu narzeczonym Rhodes, w czasach, gdy była jeszcze człowiekiem. To on wspierał ją w najtrudniejszym momencie, wsparł przy decyzji o przemianie, jednak nie podobało mu się to, w jaki sposób się zmieniła zostając wilkiem. Ostra wymiana zdań zakończyła się chłodną zgodą wyłącznie dla dobra stada. Nigdy więcej o sobie nie rozmawiali, nie skorzystali z okazji, by się przeprosić i zrozumieć. Lashaya stale odkładała to w czasie, a teraz bezpowrotnie straciła szansę.

_________________
i don't trust easily,
so when i tell you i trust you,
please don't make me regret it.
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Sob Kwi 06, 2024 10:16 am
Powrót do góry Go down
Cash Medina
Cash Medina
Dzielnica : Wolf Creek
the howling

Wspólnymi siłami, w mniej czasu niż ludzki umysł byłby w stanie zaakceptować, przenieśli pień i zabezpieczyli poza ścieżką. Podobnie do Lash, Cash też przyjrzał się ich robocie. Nie było to idealnie zamaskowaną pracą, bo nie mieli do tego warunków, ale ślady przesuwania mogły wystarczyć dla ludzkich umysłów, żeby dopowiedzieć sobie logiczne wyjaśnienie całego procesu sprzątania. Jeśli w ogóle ktokolwiek się tym zainteresuje. Ale przezorny zawsze ubezpieczony. Przedeptał trochę ścieżkę, żeby wyglądało choć trochę jak już przechodzona po akcji sprzątającej i z uznaniem kiwną głową. Pogoda powinna im tu nieco pomóc, bo jeśli popada, ziemia zmięknie i nasiąknie jeszcze bardziej, to część śladów sama zniknie.
- Nie ma sprawy, mieszkam za rogiem, to prawie jak moje własne podwórko. - Zażartował, wskazując kciukiem przez ramię za siebie, jakby wskazywał kierunek swojego domu. Wolf Creek nie jest małe, mieszkał spory kawałek stąd, ale nadal w tej samej części Jericho, wiec poniekąd "po sąsiedzku".
Zarzucił i swój plecak na ramiona i ruszył za wilczycą czując się lepiej po odrobinie wysiłku fizycznego. Nawet łagodny uśmiech błąkał się po ustach, bo chwilowo nie myślał o niczym konkretnym, skupił się na naturze wokoło, chłonął z niej energię. Dopiero dość wyraźna zmiana powietrza, czy to w zapachu, czy w napięciu atmosfery towarzyszącym nagłemu stresowi Lash, zwróciła jego uwagę. Ze zmartwieniem spojrzał na nią na sekundę przed tym, jak się odezwała.
Sama informacja rozmowy telefonicznej mogłaby być czymś bardzo miłym i pozytywnym, gdyby nie ton, w jakim została powiedziana. Cash od razu wyczuł, że nie był to kontakt żeby sprawdzić co słychać i porozmawiać o wszystkim i niczym. Zrównał z nią krok całkowicie, przyjmując pozycję wsparcia. Spiął się, słysząc o stratach, bo już samo to było przykre i bolesne, jakby nie patrzeć, znali ludzi z watahy Marroka, obydwoje byli jej częścią. Ale wiadomość o śmierci kogoś, kto był kiedyś dla Lash bardzo ważny i bliski zabolała dodatkowo. Mogła być już z tym oswojona, nie mniej Medina czuł jej smutek tak, jakby mógł go fizycznie dotknąć. Nie tylko dzięki więzi, ale również przez fakt bycia bardzo empatycznym osobnikiem. Coś ścisnęło się nieprzyjemnie w klatce piersiowej.
- Przykro mi. - Rozumiał czemu to do niej zadzwoniono z tą informacją, nie miał nikomu za złe, że nie został bezpośrednio poinformowany o śmierci kogoś, kogo znał. Nie byli już częścią tamtego stada, pewne znajomości bardzo się poluźniły. Nie mniej ogarnął go smutek, że zginął ktoś znajomy. Poczuł też odrobinę poczucia winy, że go tam nie było żeby pomóc, choć było to dość absurdalne poczucie, bo nie był jedynym wilczym medykiem przecież. Milczał przez kilka długich sekund. - Chciałabyś... pożegnać się z nim? - Może i są daleko, ale pożegnanie wcale nie musiało nastąpić w miejscu, gdzie przebywało ciało. Mogła to zrobić tutaj, nie musiała być z tym sama.

@Lashaya Rhodes
Re: Lashaya & CashLashaya & Cash Empty
Pon Kwi 15, 2024 12:48 pm
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: