IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: * jericho * :: Deer Hill Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Odkąd Arianna poznała Vittorię zastanawiała się jak może jej pomóc. Poszukiwania informacji sprzed kilku stuleci wydawały jej się z góry skazane na porażkę, a jednak nie potrafiła ot tak zaprzestać. Nie kiedy widziała jak ważną kwestią było dla czarnowłosej dowiedzenie się czegoś o swoich korzeniach. Nie powiedziała więc dziewczynie o tropie, który wpadł jej w ręce.
Podczas poszukiwań w miejskiej bibliotece odkryła książkę z  folklorem. Tom niby jeden z wielu, jednak urzekło ją to, że autor do każdej historii zamieszczał obszerny komentarz odnoszący się do historii i faktycznych wydarzeń. Czy właśnie nie o coś takiego im chodziło? Żeby nie wzbudzać w młodszej koleżance złudnej nadziei Arianna postanowiła samodzielnie skontaktować się z tym mężczyzną. W internecie udało jej się znaleźć adres mailowy, na który można było wysyłać komentarze do jego prac. Nie mając lepszej opcji wystosowała uprzejme pismo z prośbą o pomoc. Jakim było dla niej zaskoczeniem zaproszenie na spotkanie z doktorem Rogersem! Fakt, że ten mieszka w tym samym mieście co ona był ostatnim, czego się spodziewała.
Szła korytarzami uniwersytetu dość niepewnie. Nie czuła się pewnie w takich miejscach, chociaż naprawdę starała się ukryć własne skrępowanie. I nie chodziło wcale o to, że nie lubiła się uczyć. Wręcz przeciwnie! A jednak wcześniejsze doświadczenia z życia dziewczyny skutecznie zniechęciły ją do ogólnodostępnej publicznej oświaty.
Nieco napięta spojrzała na zegarek w komórce. Przyszła pół godziny przed czasem żeby mieć pewność, że się nie spóźni. Dobrze się złożyło, bo choć próbowała uparcie nie mogła znaleźć właściwego gabinetu.
Wtem do jej uszu dotarł silny głos. Przechodziła akurat obok jednej z sali wykładowych, gdzie jak się okazało miał zajęcia dość młodo wyglądający mężczyzna. Opowiadał coś o stworzeniach na tyle dużych i silnych, że ludzie zaczęli okrzykiwać je opiekunami, strażnikami lasów. Nie rozumiała dokładnie o co chodzi, jednak temat zainteresował ją na tyle, że przystanęła przy lekko uchylonych drzwiach. Mimowolnie wróciła wspomnieniami do swojej wyprawy do Parku Narodowego Acadia, podczas której poznała dwa niesamowite wilki. Może dowie się akurat czegoś na ten temat?


@Scott Rogers
12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet Empty
Pon Lut 26, 2024 7:33 pm
Powrót do góry Go down
Scott Rogers
Scott Rogers
the howling

Nacisnął przycisk, którzy trzymał w dłoni by zmienić slajd. Projektor kliknął a za jego plecami pojawiła się graficzna reprezentacja czegoś co wyglądało jak ent z książek Tolkiena.
Scott preferował starsze urządzenia. Nadal nie miał pewności czy mozolnie i z trudnem wykonana przez niego prezentacja multimedialna zadziała na laptopie. Stale myliły mu się te wszystkie hasła jakie miał zapamietać i ikony w które miał kliknąć.
Może dlatego unikał tej nowszej technologii i bardziej złożonych systemów operacyjnych.
Projektor był stary, ale działał bezbłędnie. W sali wykładowej światła zostały wygaszone, koncentrując wzrok studentów na obrazie.

-Leszy. - Poinformował zwięźle pozwalając by wzrok studentów dłużej utrzymywać się na rzucanym obrazie za jego plecami.

12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet Unknow11

-Według mitologii słowiańskiej, jest strażnikiem lasów. Częścią jego drzewostanu przybiegającą formę zwierzęcia patronującego takiego jak wilk czy niedźwiedź. Zwykle jego stosunek do śmiertelników zależał od ich zachowania względem jego obszaru oraz jego mieszkańców. Nie wiem czy wiecie drodzy państwo ale personifikacja Leszego jest w wielu kulturach określana jako protoplastą kolejnego mitu - wilkołaków.- Urwał nagle i uśmiechnął się. Gdy referował ani. Na chwilę, nie przerwał swojego monologi, nawet gdy drzwi uchyliła się w górnej części auli, wpuszczając światło i pogłos trzaskania.
Był stoicki. Jego akcent wypowiadający trudne nazwy nie był najlepszy jednak było jasne, że nie zna się na dialektach wschodnioeuropejskich.
Na tym skończymy dzisiejszy wykład. Przypominam o zaliczeniu i zbliżającym terminie oddania prac…- Urwał wyłączając projektor. Światło w sali wykładowej nagle zapaliło się tak by cześć jego studentów mogła zapisać stosowne informacje.
-Draft do tego wykładu otrzymacie jak zawsze drogą mailową. Szczegóły dotyczące terminów czy pracy zaliczeniowej znajdują się na stronie!- Krzyknął chcąc być głośniejszym niż pospieszne szmery, pakowanie oraz przesunięcia krzeseł i kroki wychodzących z sali. Przyjrzał się postawnemu chłopakowi, który zbijał się w jego stronę. Zaciągnął się zapachem mężczyzny i uśmiechnął półgębkiem. Nie wiedział dlaczego większość jego studentów śmierdziała tak samo, tanimi perfumami, podnieceniem, strachem i kwaśnica potu o różnej intensywności. To była jakaś osobliwa mieszanka tego miejsca. Zaczął składać swoje notatki z konspektem dzisiejszych zajęć gdy usłyszał za sobą pytanie chłopaka.
-Panie Roggers a czy jest drugi termin. - Nie wiedział czemu ale działał na studentów tak samo - wywoływał lęk, najpewniej swoją zasadniczością, nie przeszkadzało mu to jednak.
-Tak, znajdzie pan informacje na stronie. - Mruknął, nie był szczególnie przyjemny ani przyjazny względem członków spoza stada. Nie przywiązywał się jakoś szczególnie do nich, dziś byli, jutro nie musieli istnieć.
Może to sprawiało, że nie był w poważnym związków, ale ciężko o taki w jego sytuacji.


@Arianna Nightingale
Powrót do góry Go down
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Nie chciała przeszkadzać w wykładzie, dlatego miała szczerą nadzieję, że jej pojawienie się przebiegło w miarę niezauważalnie. Co prawda odwróciło się kilka głów studentów z ostatnich ławek, jednak szybko zajęła miejsce pod ścianą. Musiała przyznać sama przed sobą, że w sumie nigdy nie wierzyła w mitologiczne istoty. Owszem, lubiła czytać książki fantasy i przenosić się do światów, gdzie nie dosięgały ją bolączki codziennego życia. Często szukała inspiracji do swoich prac w folklorze różnych regionów, lecz tak jak Kościół i wiara w jedynego Boga była dla niej co najwyżej ludzkim wymysłem.
No właśnie, zawsze jednak było jakieś "ale". Słuchając mężczyzny na moment poczuła się tak jak dawniej, gdy sięgała po ulubioną powieść. Jakby zamiast przejść przez drzwi sali wykładowej przekroczyła próg szafy, za którą odkryła Narnię. Świat całkiem inny niż znała, magiczny, a jednocześnie jakby dobrze znany. Żałowała, że nie mogła posłuchać jego wystąpienia od początku. Ciekawe jak wiele ją ominęło?  Słyszała już o leszym. Obrońcy lasów. Niekiedy opisywali go również jako wyrośniętego mężczyznę podróżującego z niedźwiedziem u boku. Czasem był niczym rogaty potwór z porożem przypominającym jelenia. Jeszcze innym razem, tak jak przedstawił to Rogers, miał postać drzewca. Potrafił wskazać drogę zabłąkanym, ale też sprowadzić na nich śmierć. Dla Arianny był przenośnią siły natury, która raz potrafiła być piękna i zdumiewająca, ale również pełna była przemocy, walki o terytorium oraz przelanej krwi. Ludzi, zarówno w dawnych czasach jak i obecnie, musieli tłumaczyć sobie to, czego nie rozumieli. Niektóre wierzenia przeistoczyły się, inne pozostały niezmienione do dnia dzisiejszego.
Z rozmyślań wyrwało ją zapalenie się światła. Zaskoczona zamrugała oczyma próbując przyzwyczaić je do zaistniałej zmiany. No tak, w końcu to była lekcja dla siedzących tu studentów. Nie ważne jak ciekawe były zajęcia, uczniowie zawsze chętnie je opuszczali. Odsunęła się nieco, żeby uniknąć stratowania. Będąc tu poczuła lekkie ukłucie nostalgii na myśl, że sama nie miała okazji skończyć własnych studiów. Zaraz jednak przypomniała sobie inne wydarzenia, które zniechęciły ją od wspominek.
Dopiero gdy z sali wyszedł ostatni uczeń ona zaczęła iść na sam przód pomieszczenia, gdzie mężczyzna powoli zbierał swój sprzęt. Z tego co wiedziała to były jego ostatnie zajęcia. W końcu sam jej to napisał, kiedy umawiali się na spotkanie dzisiejszego dnia. Odczekała chwilę, jednak kiedy ten na nią nie zareagował odezwała się pierwsza.
- Dzień dobry Doktorze Roggers. - Głos miała delikatny i w odróżnieniu od jego studentów nie było tam lęku. Może lekka niepewność. - Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam zbytnio pojawiając się na wykładzie. Muszę przyznać, iż umie Pan zaciekawić.
Uśmiechnęła się lekko. Cierpliwie czekała, aż mężczyzna będzie mógł poświęcić jej swoją uwagę.
- Nazywam się Arianna Nightingale. Korespondowaliśmy ze sobą mailowo.
Pachniała lasem. Osiadła na niej lekka woń igliwia i żywicy, jednak przebijała się też jaśminowa nuta. Jakieś naturalne mydło? Na pewno nie używała żadnych sztucznych perfum, które drażniły nawet ludzkie nosy.


@Scott Rogers
Powrót do góry Go down
Scott Rogers
Scott Rogers
the howling

Scott wpatrywał się dłużej w rudowłosą, która właśnie się pojawiła tuż przy jego biurku zmuszając zestresowanego chłopaka do asekuracyjnego wycofania się.
Zbierając swoje dokumenty, rzucił jej przelotne spojrzenie. Zaciągnął się powietrzem wkołonikj jakby chciał wiedzieć, czy już mieli sposobność się poznać.
Dziwny zapach olibanum, przytłaczający i ciężki sprawiał, że zawsze bolała go głowa. Człowiek jak to człowiek, dla niego byli zawsze tym samym mieszanką gówna, podniecenia i potu. Przez dłuższą chwilę zajęty był pakowaniem swoich dokumentów do teczki, jednak jego podzielna uwaga pozwalała na analizę całej sytuacji.
Więc nie była jedną z tych studentek chcących zdziałać coś przed zaliczeniem. Szkoda, westchnął i wyprostował się skupiając na dziewczynie.
Ach pani Nightingale. -Uśmiechnął się przyjaźniej, jednak nie podał dłoni współrozmówczyni zupełnie unikając jakiegokolwiek kontaktu fizycznego.
-W czym mogę pomóc?- podpytał z kulturą wskazując jej schody prowadzące do góry audytorium czyli miejsce w którego niejako już przyszła.
-Z pani wiadomości zrozumiałem, że jest jedno zagadnienie, które mamy omówić. - Reasumował wchodząc po schodach i otwierając przed nią skrzydło, które popchnął mocnym ruchem pozwalając jej wyjść pierwszej. Nie spieszył się idąc w kierunku swojego gabinetu, jednak stale trzymał stosowny dystans zupełnie jakby jej zapach albo blisko sprawiały mu dyskomfort.



@Arianna Nightingale
Re: 12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet Empty
Pią Mar 01, 2024 6:39 pm
Powrót do góry Go down
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Czekała cierpliwie, aż jej główny powód odwiedzin uczelni będzie gotowy do wyjścia z sali. W końcu nie zdziwiłaby się, gdyby mężczyzna jednak nie był zadowolony z przeszkadzania mu w wykładzie. Nie skomentował w żaden sposób jej pojawienia się, jak i wyrazów uznania odnośnie przekazywanej studentom wiedzy. Nie uszedł jej uwadze również brak większego zainteresowania współrozmówczynią. Nawet na nią nie spojrzał.
Ciekawe. Po tych kilku mailach, które wymienili, wyobrażała sobie mężczyznę całkiem inaczej. Na żywo z kolei odniosła wrażenie, że wykazywał się czymś na kształt obojętnej uprzejmości.
Pozwoliła się poprowadzić ku wyjściu z auli i podziękowała mu skinieniem głowy, gdy przepuścił ją w drzwiach.
- Moja sprawa może wydać się dość... nietypowa. Jak już wspomniałam w wysłanych do Pana wiadomościach mam przyjaciółkę, która poszukuje własnych korzeni. Pochodzi z Rumunii, jednak wcześniejsze poszlaki doprowadziły ją właśnie do Jericho, gdzie miała nadzieję znaleźć więcej informacji. Spędziłyśmy sporo czasu w bibliotece, niestety bezowocnie.
Szła we wskazanym kierunku. Gmach uczelni był rozległy z masą zawiłych korytarzy. Nic dziwnego, że nie będąc tu nigdy wcześniej nie mogła znaleźć właściwej drogi. Pewnie gdyby dłużej błądziła zwyczajnie zaczęłaby pytać mijane osoby o gabinet należący do wykładowcy historii.
- Kiedy dowiedziałam się, że zajmuje się Pan zarówno historią jak i legendami z różnych rejonów świata pomyślałam, iż może konsultacja z Panem pomoże nam przynajmniej obrać właściwy kierunek. Moja znajoma posiada dość... nietypowe pochodzenie jak twierdzi. Sama byłam początkowo dość sceptyczna, jednak jeśli mogę jej jakoś pomóc chciałabym to zrobić. Pana specjalizacja zaś może nam sporo rozjaśnić.
Nie mówiła szczegółowo dopóki wciąż pozostawali na korytarzu. Nie chciała, by ten problem dobiegł do zbyt dużej ilości uszu. Mężczyzna zaś mógł sobie przypomnieć, jak w mailach wspominała o potrzebie poznania historii Vlada Tepesa. Pamiętała jak sama zareagowała na opowieść Vittorii - powątpieniem i dużą dobą pobłażliwości. A jednak druga z dziewczyn wierzyła bardzo w co mówiła. Była tego tak pewna, że rudowłosa uznała, że może jej brak wiary faktycznie jest nie na miejscu i słowa przyjaciółki mogły być prawdą.
Przy okazji jak już tu była uznała, że wykorzysta okazję i podpyta go również o inne rzeczy we własnej sprawie. O ile będzie chciał rozmawiać.


@Scott Rogers
Re: 12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet12 listopada, Arianna i Scott, Uniwersytet Empty
Pią Mar 01, 2024 7:47 pm
Powrót do góry Go down
Scott Rogers
Scott Rogers
the howling

Przesunął szorstką dłoń po ciemnych włosach układając je tak, by nie padały mu na czoło. Maniera jakiej nabył jeszcze w latach 50’s. Jego krok był wolny i wydłużony, jednak zadziwiając dostosowany do rozmówczyni i jej tempa. W drugiej dłoni ściskał teczki z pracami studentów oraz swoją aktówkę. Wyglądały niczym największy skarb przyciśnięty do jego kaszmirowego swetra. Mimo, że nie patrzył na rozmówczynię to jednak z uwagą słuchał wszystkiego co ma do powiedzenia. Zerknął w jej stronę, stając przed drzwiami na których widniała metalowa plakietka z jego imieniem i nazwiskiem a także funkcja jaką pełnił „Historia nowożytna”.
Cóż, szerokie zagadnienie opisane skrótowo w celu zaoszczędzenia przestrzeni i połączenia tego z estetyką czcionki.
Pchnął drzwi puszczając dziewczynę do środka. W jej nozdrza od razu mógł uderzyć osobliwy zapach tego miejsca, w którym czuł się dobrze. Pomieszczenie  było klaustrofobiczne a jego centralna cześć skupiała się na biurku i szklanych gablotach ustawionych przy ścianie, za którymi na gościa spoglądały nie tylko woluminy ale również kamienie, skamieliny, artefakty i zabytkowe przedmioty.
Ruchem dłoni wskazał dziewczynie drewniane krzesło stylizowane na antyk lub naprawdę nim będące. Sam obszedł olbrzymie dębowe biurko i położył swoje papiery, które zabrał z sali wykładowej by usiąść na masywnym fotelu uprzednio, podnosząc okno do góry.
Pomieszczenie było na tyle niewielkie, że zapach olibanum roznosił się nieprzyjemną falą po zakamarkach. Robił to zawsze, gdy przyjmował studentów, nie chcąc narażać się na ból głowy przez ich intensywne zapachy. Tęsknił za czasami, gdy kobiety preferowały swój naturalny aromat, który jawił mu się jako pot i piżmo.
Ściągnął brwi jakby coś analizował.
Dziewczyna jednak mogła zauważyć, że jej nie ignoruje ani nie wyśmiewa śmiałych teorii. Wszak sam był chodzącą legendą.
-Vlad palownik?Mówimy o jego potomkach Justyną Szilágyi de Horogszeg? Czy o jednej z jego flam na przestrzeni tych lat, gdy małżonka była brzmienia? Bo jak pani pewnie wie, w owych czasach mąż nie sypiał do powicia z żoną…- Urwał na chwilę jakby starał się coś zrozumieć.
-Przyznam szczerze, że średniowiecze w Europie nie jest moim konikiem.- Zdawał się rzucać szczerością, nie bojąc się braku swojej kompetencji w poszczególnych zagadnieniach.
Powrót do góry Go down
Arianna Nightingale
Arianna Nightingale
Dzielnica : Wolf Creek
paranormal activity

Po wejściu do gabinetu na moment oniemiała. Nie spodziewała się tak urządzonego pomieszczenia. Niewielkie rozmiary o dziwo nie sprawiały jednak, że czuła się przytłoczona. Tworzyło to raczej przytulny klimat. Coś na kształt samotni, w której można było odpocząć po dniu spędzonym z innymi ludźmi. Przechodząc do krzesła dla gości kątem oka zauważyła również kolekcję "bibelotów", jak to nazwała w myślach zbiór doktora Rogersa. Oczy jej zabłysły zainteresowaniem, gdy skupiła wzrok na różnego rodzaju kamieniach. Od zawsze lubiła geody wszelkiego typu.
Zaraz jednak się opamiętała. Przecież nie po to przyszła! Starała się pomóc Vittorii, a nie zrobi tego podziwiając misternie rzeźbione meble przy przedmioty, których dusza była o wiele starsza od niej samej. Obserwowała więc jak mężczyzna rozgaszcza się w swoim własnym gabinecie. Pewnie był zmęczony całym dniem pracy, a jeszcze ona zwaliła mu się na głowę. Tym bardziej doceniała, że zgodził się z nią spotkać.
- Właśnie w tym problem doktorze, że ciężko mi konkretnie wskazać kierunek. Prawda jest taka, że właśnie jego szukam. Pomyślałam, że może mógłby Pan wskazać, która z gałęzi drzewa genealogicznego Vlada Palownika mogła przenieść się do Ameryki? Z wcześniejszych poszukiwań mojej znajomej wyniknęło, że jakaś odnoga jej rodziny, która mogłaby być spokrewniona z Tepesami, żyła przez pewien czas właśnie w Maine. Stąd właśnie poszukiwania ich również w Jericho.
Ludzie od wieków podróżowali po świecie. Nie zdziwiłaby się, gdyby w czasach wojny również hospodar wołoski pragnął zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim poza granicami kraju, który toczył krwawe walki.  Tym bardziej jeśli zwykł spółkować również z innymi kobietami przekazując im swoje geny.
Spodziewała się, że nie zakończy poszukiwań po spotkaniu z akademickim wykładowcą, więc na jego słowa tylko się delikatnie uśmiechnęła.
- Zdaję sobie sprawę, że moje pytanie nie należy do typowych. Tym bardziej, że w końcu mówimy o historii, która zapewne na przestrzeni dziejów mogła zmieszać się legendami powstającymi na temat Tepesów. To nazwisko zna zapewne każdy nastolatek lubujący się w fantastycznych książkach. Nie wspomnę ile powstało filmów o Draculi.
Uniosła rękę i podrapała się jednym palcem po skroni. Wydawała się być lekko zażenowana, jakby zawstydzona zawracaniem mu głowy takimi dziwnymi sprawami.
- Wiem jak to brzmi. Naprawdę mi głupio przychodzić do Pana ze sprawą niczym wyciągniętą z młodzieżowych powieści. Może to nie był do końca dobry pomysł... - Widać było, że również niespokojnie siedziała. Co ona najlepszego wyprawiała, że narzucała się obcemu mężczyźnie i to jeszcze na moment przed zakończeniem jego dnia pracy? - Jeśli to nie problem byłabym wdzięczna za polecenie literatury, gdzie opisano rodowód Draculi. Może uczelniana biblioteka ma niektóre z nich? W sumie już na wstępie zauważył Pan słuszną rzecz wskazując, że przecież Vlad spółkował z wieloma różnymi kobieta i błędem jest podążaniem tylko po głównej lin...
Przerwała, bo nagle rozdzwoniła się jej komórka.
- Przepraszam bardzo, ale muszę to odebrać. - No ładnie, z jakiej strony się właśnie prezentowała? Zero wychowania i kultury. A jednak widząc numer swojej ekipy remontowej miała złe przeczucie, skoro do niej zadzwonili. Po przyłożeniu zaś słuchawki do ucha jej mina coraz bardziej wyrażała irytację, zmartwienie i rezygnację jednocześnie. - Jak to zalało...? Ale da się to odratować...? Tak, główny zawór jest w piwnicy. Aha... Nie, nie mam żadnej zapasowej rury kanalizacyjnej, Pan chyba żartuje... Tak, to znaczy nie. To Pan miał być specjalistą! Dobrze... Postaram się niedługo wrócić.
Gdy w końcu się rozłączyła wyglądała na zmęczoną życiem bardziej, niż mógłby wyglądać Vlad Palownik, gdyby jakimś cudem jeszcze istniał.
- Bardzo Pana przepraszam. Miałam nadzieję na dłuższą rozmowę, ale jak ma się coś posypać to przecież wszystko naraz. Muszę koniecznie wrócić, szarość życia codziennego nie daje o sobie zapomnieć.
Westchnęła ciężko i wstała z zabytkowego krzesła.
- Mimo wszystko chcę żeby Pan wiedział, że jestem naprawdę wdzięczna za chęć spotkania się ze mną i pomoc. Jeśli może coś by się Panu przypomniało to w dalszym ciągu chętnie będę wymieniać maile w tej sprawie. Wiem, że to niewiele, ale chciałam jakoś podziękować za poświęconą mi uwagę...
Ze swojej torby na ramieniu wyciągnęła niewielki pakunek. Ozdobne małe pudełeczko zrobione z brązowego kartonu z przewleczoną przez nie ażurową koronką skrywało niewielki podarek. Zawieszka wykonana była z drewnianego polerowanego kawałka drewna uformowanego w kształt okręgu. Pachniał on żywicą bardzo podobną do tej, której woń osadziła się na dziewczynie. Biały sznurek opleciony wokół niego tworzył misterną robótkę ręczną schodzącą kaskadą supełków w dół. Centralną część ozdoby tworzył minimalistyczny pojemniczek, w którym umieszczono niewielkie kamienie w różnych kolorach. Bezpośrednio nad i pod nim wpleciono również małe drewniane koraliki w nieco ciemniejszym odcieniu. Niżej zwisały już delikatne frędzle. Brelok nie posiadał metalowych elementów, za to przymocować go było za pomocą rzemienia z naturalnej skóry skrzętnie obwiązanym wokół najwyżej położonego okręgu.
- To taki drobiazg, który zrobiłam. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli nie zawsze może posłużyć za prezent dla kogoś.
Uśmiechnęła się uprzejmie, po czym skłoniła lekko głowę.
- Do widzenia Doktorze Rogers.
Nie czekała, aż mężczyzna otworzyłby jej drzwi. Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach mało było tak kulturalnych ludzi, więc i kobiety przestały się tego spodziewał z ich strony. Szczególnie te młodsze. A przynajmniej ona. Posłała mu jeszcze jedno wdzięczne spojrzenie, po czym wyszła. I miała szczerą nadzieję, że tę awarię w domu da radę łatwo naprawić, bo ostatnie co chciała to skończyć z basenem w środku salonu.




[Arianna z/t]


@Scott Rogers
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: