IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: * jericho * :: Acadia Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Koszmar Berniego, listopad
Irina Darko
Irina Darko
Dzielnica : Acadia
WHAT WE DO IN THE SHADOWS



Monotonia szumu fal usypiała. Plaża o tej porze roku i dnia była pusta. Linia brzegowa w stanie Maine nie zachęcała do spaceru, ani opalaniu. Liczne kamienie oraz klify powodowały, że piaszczyste plaże były rzadkością. Drobnej postaci to nie przeszkadzało. Jedynie deszcz mógł ją przegnać z powrotem do domu otoczonego gęstym drzewiem. Tej nocy jednak potrzebowała odosobnionego miejsca. Lubiła naturę i smuciło ją to jak człowiek przyczynił się do zmian w krajobrazie. Nitki dróg przecinały piękne tereny, a miasta rozrastały się do metropolitarnych rozmiarów. Wszystko to było jeszcze przed Jericho, choć wątpiła, aby nastąpił tu kiedykolwiek taki postęp. To miasto nigdy nie stanie się Nowym Jorkiem, ani Los Angeles. Stopy obite w botki ze skóry najprawdziwszego aligatora zapadały się w piasku, gdy przecinała jedną z tych plaż, które w lecie zaludniały się plażowiczami. Miała na sobie długi szkarłatny płaszcz, a pod nim eleganckie spodnie i cienki biały golf, którego materiał opinał się na biuście.
Przy każdym ruchu podzwaniała biżuterią - pierścionki, bransoletki, wisior i długie kolczyki z domieszką złota. Dla śmiertelnego oka wyglądała jak zadbana, bogata młoda kobieta, która miała kaprys odwiedzenia plaży nocą. Dookoła panowała ciemność - nigdzie nie było widać księżyca, a ona nie odczuwała potrzeby światła. Wzrok wampira kochał się z ciemnością. Przysiadła na jednym z wielu głazów i zadarła głowę w górę, ku rozgwieżdżonemu niebu. Na nieboskłonie wiatr przesuwał chmury, a od strony oceanu lekka bryza przynosiła ze sobą zapach soli. W tej części miasta zaludnienie było najmniejsze, dlatego miejskie oświetlenie nie przeszkadzało w oglądaniu gwiazdozbiorów.
Spokój Iriny zakłócił intruz, którego nie tyle co usłyszała z daleka to dojrzała jego myśli.

@Bernard Comte

_________________
Koszmar Berniego, listopad XluBCOMZ_o
Koszmar Berniego, listopadKoszmar Berniego, listopad Empty
Nie Kwi 07, 2024 1:55 am
Powrót do góry Go down
Bernard Comte
Bernard Comte
practical magic

Plaśnięcia jego bosych kroków o marmurową posadzę, rozchodziły się echem od ścian dużego salonu. Cały stół przykrywały dokumenty i kodeksy, nad którymi siedział od wczorajszego dnia. Życzenia ojca zwykł spełniać bez zastanowienia. Jeśli prosił o zbadanie sprawy, to znaczyło tylko jedno - nie ufał nikomu innemu. Ich ród posiadał w sobie specyficzną hermetyczność, której nie dało się zapobiec. Wiązała się nie tylko z ich historią ale też przejawiam magii w każdym z członków.
Skierował mroki do bocznych drzwi prowadzących na taras by wyjść na werandę a tam drewnianymi schodami wprost na plażę. Wzuł na stopy mokasyny i narzucił długi wełniany płaszcz, ukrywający szczelnie jego nędzny biały t-shirt i kremowe spodnie.
„USKO, będzie w stanie zablokować składnik … wpisując go na listę toksycznych…”- Analizował w swojej głowie, wpisany w mrok i ciszę przerywana jedynie szumem fal i chrzęstem kamieni pod podeszwami jego butów. Gdy wiatr się wzmógł, otoczył się szczelniej okryciem wierzchnim. Sięgnął po komórkę by ożywić wyświetlacz. Ten rozbłysł jasnym światłem i niczym Judasz zaznaczył jego położenie. Godzina jaka się pokazała wskazywała na drugą w nocy.
Jednak nie to go teraz frapowało, a całe sedno polecenia ojciec. Kliknął na kontakty i dłuższą chwilę trzymał kciuk w zawieszeniu nad imieniem swojego protoplasty. Wahał się, nie chciał go zezłościć. Jednak należały się mu wyjaśnienia.
„A co jeśli śpi?” Zastanowił się jednak zdecydował się na dokończenie swojego działania. Nacisnął przycisk i przyłożył telefon do ucha, słuchując się w kolejne sygnały.
Słucham?! Padło ochrypłe i oschłe. Czuł jak dreszcz niepewności i zawahania przesuwa się po jego plecach, jednak postanowił dokończyć to co zaczął.
Chcąc zablokować fabrykę powołując się na szkodliwość składnia w unii europejskiej, choć jeszcze nie został wpisany na listę niebezpiecznych. Mam złe przeczucia… Ostatnie zdanie dodał nagle i intuicyjnie. Coś o u niego w domu mówiło się tylko w ostateczności.
Idź spać. Padło tuż przed sygnałem rozłączenia połączenia. Nie wiedział dlaczego to otrącanie go, wywoływało aż tak silne wzburzenie. Zacisnął zęby uwidaczniając linię żuchwy. Czuł jak jego oddech przyspiesza, mimo że racjonalna natura podpowiadała, że ojciec natychmiast podejmie stosowne kroki kontaktując się z całym zespołem prawników. Jednak sposób w jaki do niego mówił był oschły, jakby sprawiał mu zawód tym, że istnieje i oddycha.
Pierdol się Padło szczeniackie w odpowiedzi, odroczonej w czasie o minutę, gdy chował ponownie telefon do kieszeni spodni. Zupełnie jakby tym utyskiwaniem miał cokolwiek zmienić, jednak wiedział że robi to dla siebie. Ruszył dalej, gdy nagle światło księżyca odbijające się od tafli wody, pozwoliło mu dotrzeć zarys kamienia a na nim czegoś co przypominało człowieka.
Jesteś syreną? Zapytał trzymając się w pewnej odległości nie będąc pewnym czy zmęczenie i kąt padania światła nie płatają mu figla.
Re: Koszmar Berniego, listopadKoszmar Berniego, listopad Empty
Nie Kwi 07, 2024 12:12 pm
Powrót do góry Go down
Skocz do: