IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: * jericho * :: Domostwa :: Redwood :: Forzano Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
23 października // deandra&salve
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Salvestre nie włożył zbyt wiele wysiłku w przekonanie Deandry, że dalsza impreza odbywa się w podwojach jego apartamentu w Redwood. Na szczęście nie leżał w zbyt dużej odległości od kompleksu Royale, więc droga samochodem była raczej krótka, choć nie pozbawiona lekkiego niepokoju o stan tapicerki Mercedesa. Ludzie pod wpływem alkoholu mieli nie najlepszy zwyczaj zwracania jego nadmiaru i z dwojga złego preferował, aby po pierwsze, nie stało się to w jego samochodzie, a po drugie — najlepiej nie stało się wcale. W końcu zależało mu przede wszystkim na tym, by pozostała tak pijana jak to możliwe, bez utraty przytomności. Po drodze zajmował ją zatem niezobowiązującą rozmową, bezwstydnie balansującą na granicy flirtu. Sądząc po wypiekach na twarzy i ogólnej wesołości, nie zbierało jej się na sen.
Jeszcze.
Ludzi traktował z pewną pobłażliwą nutą opiekuńczej protekcjonalności, zwłaszcza jeśli byli ważni. Panna Trevellyan bez wątpienia zaliczała się do tej kategorii, nęcąc enigmatycznym tłem własnego pochodzenia. Nie zdołał z niej nigdy wyciągnąć żadnych informacji na temat rodziny, a z jakiegoś powodu czuł, że było to niezwykle istotne. Szary Pan nie przygarnąłby byle jakiej znajdy; coś zatem musiało być na rzeczy, choć nie potrafił określić co. Wiedział przy tym, że nie będzie miał zbyt wielu okazji na odkrycie tej tajemnicy, jeśli nie zrobi tego teraz. I tak wiele ryzykował przywożąc ją tutaj; nikłe poczucie samoświadomości szeptało, że pan T. zdecydowanie nie puściłby mu tego płazem, z kolei Falcone w razie braku efektów po prostu porzuci tę sprawę.
Ciekawość Salvestre nie pozwalała mu na podobną opieszałość.
Apartament urządzony w dość generycznym, loftowym stylu był pusty, nie licząc trzech rosłych dobermanów, które powitały ich już w przedpokoju. Pokręciły się wokół przybyszki w srebrze, by w końcu odwołane komendą, zniknąć gdzieś w ciemnościach mieszkania. Wyjście z przedpokoju prowadziło do przestronnego pokoju dziennego o wysokim stropie, połączonego z nieużywanym aneksem kuchennym. Światła włączyły się automatycznie; za przeszkloną ścianą roztaczał się widok na rozświetlone kasyno i hotel.
Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek tutaj mieszkał.
Odebrał od kobiety płaszcz, muskając przy tym mimochodem palcami jej ramiona, po czym gestem zaprosił dalej, podtrzymując rozmowę o psiej pogodzie w Portland. Wskazał skórzaną sofę, samemu kierując kroki w kierunku barku. Rzadko korzystał z tego mieszkania, od czasu do czasu wysyłał tu jednak familiantów i miał szczerą nadzieję, że zadbali o odpowiednie wyposażenie. Nie zawiódł się.
Wino, koniak, whiskey? — Zapytał kurtuazyjnie. Chińszczyzna z jednej z najlepszych knajp w mieście również była już w drodze. Ludzie najprawdopodobniej jadali takie rzeczy; sam nie był przekonany do nowomodnych, w jego mniemaniu, eksperymentów kulinarnych. Nie czekając na odpowiedź sięgnął po wino, mając nadzieję, że trunek podtrzyma stan upojenia i go aż tak drastycznie co pozostałe opcje, nie pogorszy. Podszedł do sofy i podał jej kieliszek, samemu trzymając w dłoni drugi, z którego nie zamierzał upić ani łyka. W międzyczasie wywołał Siri, a z głośników w salonie popłynęła cicha muzyka; zupełnie jakby miał na podorędziu własną kapelę muzykantów, cóż za wspaniałe czasy.
W końcu zajął miejsce na kanapie obok Deandry, balansując na granicy naruszenia jej przestrzeni osobistej. Wbił w nią czerń badawczego spojrzenia niezbyt intensywnie; na tyle, by nie czuła niepokoju, który tak naprawdę powinna przecież czuć, bo miała przed sobą ponad trzystuletnią istotę z koszmarów, obleczoną w aksamitną koszulę z adamaszkowym wzorem.
Wuj powinien ci pokazać Florencję o tej porze roku, byłabyś zachwycona — obniżył nieznacznie tembr głosu. — Wyjeżdżałaś kiedyś poza Stany? — Dodał, odstawiając niepostrzeżenie swój kieliszek obok sofy.

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pon Lis 13, 2023 11:53 am
Powrót do góry Go down
Deandra Trevellyan
Deandra Trevellyan
Dzielnica : centrum miasta
practical magic

Wuj ją zabije.
Ta jedna myśl przebijała się przez mgłę alkoholowego upojenia i rozbawienia tymże. Nie wpływała jednak w żaden sposób na humor Deandry - ten pozostawał szampański. Wesołość kotłowała się w umyśle do spóły z dreszczem ekscytacji; sporo wspólnego miała z tym osoba Salvestre. Miała ochotę na dalszą zabawę, a wywołana procentami pewność siebie nakazywała jej myśleć, że będzie on do tego idealnym towarzyszem. Na chwilę gdzieś zniknęła jej nieśmiałość i pewna bariera, którą odczuwała przy kontaktach z Forzano gdy odwiedzał antykwariat. Miał w sobie coś, czego nie potrafiła określić; sposób w jaki się poruszał, jak wyglądał i jaką roztaczał wokół siebie aurę sprawiał, że czuła popłoch i musiała wkładać wiele wysiłku w to, aby nie plątał się jej język. Nie mogła pozbyć się skojarzenia z nastolatką rozmawiającą z nauczycielem, który wpadł jej w oko. Teraz to wszystko zniknęło jak ręką odjął.
Droga minęła jej zaskakująco szybko. Rzadko przebywała w tej dzielnicy i nawet nie ukrywała ciekawości dotyczącej tutejszych apartamentowców, tak różnych od tego, do czego przywykła w centrum. Dlatego też gdy przekroczyła próg mieszkania, rozejrzała się z zainteresowaniem, głaszcząc psy, który podbiegły aby sprawdzić, czy to nie intruzi. W każdych innych warunkach mogłaby się ich przestraszyć, ale ponieważ przywykła do obecności znacznie większego psa w ich domu, przyklęknęła i się z nimi wylewnie przywitała.
W czasie gdy Salvestre debatował nad barkiem, przeszła obok przeszklonego okna, podziwiając widoki i kontynuując rozmowę o Portland. Jeśli nawet zauważyła, że mieszkanie jest podejrzanie puste, nie dała tego po sobie poznać. Zdjęła rozczochraną już perukę i uwolniła swoje naturalne włosy, które spłynęły kaskadą na plecy. Korzystając ze swojego odbicia w szybie, przygładziła nieco niesforne loki, po czym usiadła na kanapie. Czas jaki minął jej od wypicia ostatniego drinka pozwolił na względne ustabilizowanie jej stanu.
- Nie, wuj był troszeczkę nadopiekuńczy - odparła, skinieniem głowy dziękując za kieliszek. Zaczynała trzeźwieć, a wówczas mogłoby do niej dotrzeć jak bardzo pomysł z przybyciem tutaj był głupi; szybko upiła zatem dosyć głęboki łyk, rozkoszując się smakiem dobrego wina. Nie, żeby było jej to wszystko jedno.
- Już przeprowadzka do Portland wzbudzała kontrowersje - wzruszyła ramionami, znowu popijając z kieliszka. - A ty? Pewnie zwiedziłeś cały świat! - Na chwilę zawiesiła się na jego spojrzeniu. Gdyby była trzeźwa, pewnie dostrzegłaby jak bardzo są puste; jak wiele musiały widzieć i jak podobne były do oczu mężczyzny z hotelu, na którego wciąż była trochę rozeźlona za zignorowanie jej.
Ale nie była trzeźwa.

_________________
Was this mess all your creation? Or did i just embrace temptation? Some things just cannot be undone. Tell me now, are you happy with what you've become?
Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Sro Lis 15, 2023 6:37 am
Powrót do góry Go down
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Nadopiekuńczy miało wiele znaczeń. W ujęciu zmartwionego rodzica, czy osoby, która wiedziała znacznie więcej niż przeciętna istota i chciała ochronić przed czymś znacznie gorszym, niż rozczarowanie dorosłym życiem? Przyglądał się jej z intensywnością godną lwa obserwującego gazelę; wzrok potoczył się od miłej dla oka barwy tęczówek aż po usta, pociągnięte nieco rozmazaną szminką. Sięgnął ku niej i opuszką kciuka starł odrobinę czerwieni z kącika ust.
Martwi się o ciebie, to naturalne — podchwycił temat, jakby wiedział co to znaczy martwić się o kogoś. O swoje dzieci. Podopiecznych. W jakimś stopniu miał o tym pojęcie, ale kierowały nim zgoła inne pobudki niż empatia i dobra wola. Żył za długo by pamiętać, co to znaczy. Dlatego tym bardziej miał wątpliwości co do tego, czy Szary Pan wychowywałby ludzkie dziecko, gdyby nie miał ku temu powodów. Deandra zdecydowanie była kimś ważnym, a z każdą chwilą przebywania obok niej utwierdzał się w przekonaniu, że mogła nawet nie być człowiekiem. I prawdopodobnie nie miała o tym pojęcia.
Trochę zwiedziłem. Ale i tak najchętniej wracam do Włoch — stwierdził wymijająco. — Ameryka mnie męczy, nie mój klimat — nie doprecyzował jedynie, do czego ów klimat się odnosi; pogody, atmosfery, ludzi? Nie miało to znaczenia; teraz liczyła się Trevellyan, nie jego preferencje. Gdyby opierali się o jego zachcianki, dziewczyna dawno byłaby w łóżku, uszczuplona o sporą ilość krwi.
Przez chwilę bez słowa obserwował, jak opróżniała kieliszek. Gdyby tylko opustoszał, z pewnością byłby gotów wstać i napełnić go raz jeszcze, tym razem stawiając butelkę gdzieś bliżej sofy.
Nie próbowałaś nigdy dowiedzieć się czegoś o swoich prawdziwych rodzicach? — Miał ochotę o to zapytać już w antykwariacie, ale nie mógł pozbyć się paranoicznego przekonania, że ściany mają uszy. Znał Trevellyana; może niezbyt dobrze, ale znał. Antykwariat był osobliwym miejscem i gdy przechadzał się wzdłuż regałów, niejednokrotnie włos zjeżył mu się na karku, jakby było tam coś, czego nie powinno. Był ciekawy, czy Deandra też to wyczuwała, czy była wrażliwa na magię.
Wyciągnął ku niej rękę i jeśli tylko jej nie odtrąciła, złapał delikatnie za jeden z kosmyków kręconych włosów. Wyróżniała ją niezwykła uroda; takiego typu, który chciałby zobaczyć w swojej menażerii. Zawłaszczyłby ją sobie; mógł się założyć, że smakowała wybornie. Kolejny substytut dla Lucrezzi; zniszczył już zbyt wiele żyć w imię tej pogoni za niedoścignionym. Teraz jednak nie o tym rozmyślał, bo w jego głowie już krystalizował się plan, jak najlepiej będzie sprawdzić, kim naprawdę była jego rozmówczyni.
Krew nie kłamie.
Przyznam, że praca w antykwariacie to chyba spora degradacja dla takiej ambitnej osoby. Co cię tam trzyma? — Ściszył głos o jeszcze kilka oktaw, odnajdując jej spojrzenie.

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pią Lis 17, 2023 8:35 am
Powrót do góry Go down
Deandra Trevellyan
Deandra Trevellyan
Dzielnica : centrum miasta
practical magic

Czuła się idiotycznie bezpieczna i kompletnie nie rozumiała, jakim cudem Salvestre nie wywoływał w niej tych samych odruchów, co obecnie większość mężczyzn. Z pewnością sporo wspólnego mógł z tym mieć wypity przez nią alkohol; sprawiał, że nie myślała o niczym konkretnym, bo umysł był zasnuty mgłą, a uszy wypełniał szum, dalekie odgłosy muzyki i tembr głosu Forzano. Właściwie miała wrażenie, że to wszystko jej się śni, zwłaszcza kiedy poczuła przelotny dotyk na skórze który sprawił, że po ramionach przebiegła jej gęsia skórka. Od czasu Connora nikt jej tak nie dotykał.
Świat zawirował, a wino uderzyło jej do głowy jeszcze mocniej. A może to po prostu jej rozmówca? Nie dbała o to; cała ta sytuacja wymykała się zupełnie poza granice jej trzeźwego osądu. Zdrowy rozsądek spał pijany w kącie. Nic nie odpowiedziała na słowa o tym, że to naturalne. Gdzieś w głowie zaświtały wspomnienia z lat nastoletnich. Jej koleżanki ze szkoły wymykały się z domów na imprezy, a ona w tym czasie siedziała w książkach, bo wiedziała, że wuj nie byłby zadowolony, gdyby włóczyła się po mieście. Z tego co robiła teraz tym bardziej nie byłby zadowolony, jednak chwilowo istniał jedynie w formie zjawy przeszłości, bo przecież liczyło się to, co tu i teraz.
Sprytnie zmienił temat, ale nawet tego nie zauważyła, zagubiona gdzieś pomiędzy procentami uderzającymi do głowy, smakiem wina, a czernią oczu Salve i ich mocną oprawą. Na ustach błąkał się jej uśmiech w przypływie czegoś, co mogłaby nazwać speszeniem. Wzroku jednak nie odwróciła, jakby ciekawa, co się stanie dalej.
- Próbowałam. Wuj nie lubi o tym rozmawiać. Pamiętam trochę moją mamę, ale z czasem wspomnienia blakną... Zginęła w wypadku, chociaż nie jestem przekonana. A mój ojciec - zrobiła pauzę i westchnęła. - Nawet nie znam jego imienia - wzruszyła ramionami, omal nie rozlewając wina, które dolał jej Salvestre. - Siri, włącz Despacito - ożywiła się nagle, chętna, by trochę rozruszać tę imprezę. Oczywiście nie zadziałało, ale nie wydawała się być tym specjalnie zrażona.
Kiedy zaczął się bawić jej włosami, ostatnie strzępki wstydu sprawiły, że opuściła wzrok na kieliszek, jakby miała odnaleźć w winie odpowiedzi na wszystkie pytania tego świata. O ile było to możliwe, poczerwieniała jeszcze bardziej.
- Wróciłam tu z podkulonym ogonem po zerwaniu zaręczyn. To miejsce to chyba moja strefa komfortu. Nie jest ze mną za dobrze, chyba trochę wariuję po tym wszystkim - roześmiała się jakby był to najlepszy żart pod słońcem. Nie wiedziała, jak ma się zachować, a nawet jej alkoholowa odwaga miała pewne granice, więc wstała i zaczęła pląsać w rytm piosenki, której nawet nie znała. Nagle zatrzymała się gwałtownie i klasnęła w dłonie, odwracając się gwałtownie w stronę Salve.
- Włącz coś włoskiego!

_________________
Was this mess all your creation? Or did i just embrace temptation? Some things just cannot be undone. Tell me now, are you happy with what you've become?
Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pią Lis 17, 2023 12:51 pm
Powrót do góry Go down
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Nurzała się w stanie alkoholowego upojenia jak w wodzie z uzdrawiającego źródła. Było w tym ludzkim pędzie ku autodestrukcji coś niezwykłego; niszczyli się na własne pobożne życzenie po to tylko, by choćby na chwilę sprawić ulgę umęczonemu umysłowi, nie bacząc na długofalowe skutki. Może kiedyś sam był taki? A może wcale tak bardzo się pod tym względem nie zmienił? Bo przecież jedyne co ulegało zmianom na przestrzeni wieków, jedyną różnicą w tym ujęciu, dzielącą ich a śmiertelników, był wybór preferowanej trucizny. W ludziach tkwiła jednak desperacja, której żaden wampir nie załagodziłby hedonizmem czy wpadnięciem w wir morderczego szału. Ludzie byli krusi jak lodowe figurki, gdy temperatura balansowała na granicy zera i z sobie tylko znanym uporem obracali w perzynę swoje życie. Gdyby był mniejszym hipokrytą, być może i tu dostrzegłby swoje doń podobieństwo, ale pozostawał w wygodnej ciemności własnej ślepoty. 
Powoli traciła głowę; wraz z tym każdy jego zmysł wydawał się wyostrzać coraz bardziej, jakby organizm drapieżcy zaczynał wyczuwać potencjał ofiary, podsycany niezdrową ciekawością tego, co kryło ładne opakowanie. 
Dlaczego nie jesteś przekonana? — Podchwycił temat niemal natychmiast. Wuj nie lubi o tym rozmawiać idealnie wpasowywał się w nieokreśloną jeszcze teorię; oczywiście, że nie lubił o tym rozmawiać, z pewnością nie chciałby przecież, żeby prawda, jakakolwiek by nie była, ujrzała światło dzienne. 
To przykre — skwitował kwestię braku znajomości personaliów ojca. Wywołało to kolejną falę zainteresowania Salvestre; brak tej akurat informacji mógł być niezwykle istotny, ale z drugiej strony, czy gdyby Trevellyan chciał przed nią coś ukryć, nie byłoby wygodniej wymyślić jakieś kłamstwo, zamiast narażać się na drążenie tematu? Zgadywał, że dla śmiertelników ich rodzina, pochodzenie, korzenie, miały ogromne znaczenie. W innym życiu przecież dla niego też miały, nawet jeśli teraz nie pamiętałby już twarzy własnych rodzicieli, gdyby nie to, że czasem widywał ich na muzealnych portretach. 
Omal zgrzytnął zębami, gdy zmieniła temat; podążał czernią spojrzenia za każdym jej nieco chwiejnym ruchem, jak kot, który obserwuje wyjątkowo bezczelną mysz tańczącą mu przed samym czubkiem nosa. Nieświadomość i beztroska Trevellyan wzbudzały jego najgorsze instynkty i gdyby był znacznie młodszy i mniej opanowany, dalsza część wieczoru wyglądałaby zapewne zgoła inaczej.
Wariujesz? Nic podobnego, pewnie po prostu musisz odetchnąć po tym wszystkim — uznał, że zastosowanie w tym wypadku odwróconej psychologii zwątpienia może mu przynieść odpowiedź na to, cóż znaczyło enigmatyczne wariuję. Jeśli tylko działo się wokół niej coś dziwnego, chciał o tym wiedzieć. Najlepiej jak najszybciej, zanim dotrze do niej, w jakiej sytuacji się znalazła.
Z głośników popłynęło Buona Sera, a Salvestre wstał i ujął rękę Deandry, prowadząc na środek salonu. Obrócił ją wokół własnej osi i przyciągnął do siebie bliżej łapiąc w talii, opanowując przy tym przypływ zwierzęcego pożądania zatopienia kłów w jej szyi. Właśnie wpakowała się na własne życzenie prosto w otchłań, nie mając pojęcia o tym, że jej lepkie macki właśnie pochwyciły ją w objęcia i nie wypuszczą, dopóty dopóki Salvestre na to nie pozwoli.
Jeszcze nie.
Rozluźnij się i odpuść sobie. Nie masz wpływu na wybory podejmowane przez innych ludzi, możesz tylko sama wybrać jak na to zareagujesz. A wierz mi... — urwał i pochylił się w stronę Dean. — Mścisz się tylko na własnym zdrowiu. —  Szept usłyszała tuż obok swojego ucha.

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Wto Lis 28, 2023 7:51 am
Powrót do góry Go down
Deandra Trevellyan
Deandra Trevellyan
Dzielnica : centrum miasta
practical magic

Nie miała pojęcia, przed czym tak naprawdę wuj ją chronił, nie miała pojęcia kim była naprawdę, a cały ten stek kłamstw, który serwowano jej każdego dnia, pewnego dnia miał w końcu wyjść na jaw, taka była nieuchronna kolej rzeczy. Oczywiście, że kiedyś niezwykle naciskała na Trevellyana, by opowiadał jej o rodzicach, ale natrafiała na mur milczenia i niedopowiedzeń, a małe, prywatne śledztwo na własną ręką nie przyniosło szczególnych efektów poza kolejnymi wątpliwościami. Zabrakło jej chyba samozaparcia; a może po prostu za bardzo ufała swojemu opiekunowi, za co trudno było ją winić.
Przecież by jej nie okłamał, prawda?
Nieświadoma tego, jak po cienkim lodzie stąpała, w dalszym ciągu nie podejrzewała Salvestre o złe zamiary. Znał w końcu jej wuja, wydawał się do tego niezwykle przekonujący... A może naprawdę była po prostu zbyt naiwna. Kiedyś zdecydowanie bardziej niż teraz, po jej nieudanej próbie samodzielnego osiedlenia się w Portland, ale wciąż stanowczo zbyt ufna. Wychodziła z założenia, że nikomu nic nie przyszłoby ze zrobienia jej krzywdy, tym bardziej w wypadku Forzano. Rozmawiała z nim już przecież kilka razy, gdyby miał jej coś zrobić, zrobiłby to już dawno. Poza tym pijany umysł nawet nie lawirował wokół takich tematów. Miała muzykę, wino i miłe towarzystwo, czyli wszystko, czego dzisiaj potrzebowała.
- Nie, nie rozumiesz - zaprzeczyła bełkotliwie, kręcąc uporczywie głową. Język rozwiązany trunkiem plótł co ślina nań przyniosła; była gotowa mu powiedzieć dosłownie wszystko, skoro już pociągnął ten temat. Niezwykła wylewność jak na jej możliwości. - Dzieją się wokół mnie ostatnio jakieś dziwne rzeczy. To znaczy, zawsze się działy, ale ostatnio jakby częściej - czknęła, niezbyt wprawnie to maskując. Im więcej mówiła, tym jej potrzeba nadmiernej szczerości uruchamiała się z większą mocą.
- Śniłeś mi się jakiś czas temu, wiesz? - Roześmiała się, jakby było to niebywale zabawne. Jakiś chichy głosik w jej głowie kazał jej zamknąć buzię na kłódkę, ale radośnie go zignorowała. - Po twojej ostatniej wizycie w antykwariacie, jak kupowałeś tamten kryształowy wazon. Byłeś... W jakimś pomieszczeniu z ciężkimi roletami na oknach. Na ścianie wisiał Sposób na latanie Goyi i zwróciłam na niego uwagę, bo wyglądał jak oryginalna rycina... - Urwała, bo zaczynała umykać jej puenta; przypomniało jej się, że w nieszczęsnym śnie Salvestre nie miał koszuli i spłonęła rumieńcem, nagle wdzięczna za pierwsze nuty znanego jej utworu. Faktycznie był to specyficzny sen, w którym była obserwatorem z boku. Ocknęła się wtedy przy kontuarze w antykwariacie z potwornym bólem głowy.
- Uwielbiam tę piosenkę! - Wykrzyknęła entuzjastycznie, bez protestów pozwalając się prowadzić w tańcu. Mogły mieć z tym jakiś związek jej upośledzone pod wpływem procentów ruchy, ale tak naprawdę mogła śmiało przypuszczać, że nie miałaby nic przeciwko również na trzeźwo. Wystarczyło popatrzeć na Salvestre.
- Łatwo mówić, trudniej zrobić. Zdrada boli - wyszeptała. Czuła jak powietrze, które opuściło usta Salve wraz z wypowiedzianymi przezeń słowami połaskotało ją w kark. Na okrytych ramionach pojawiła się gęsia skórka; poczuła, że musi natychmiast uciekać z jego objęć, bo zaraz zrobi coś niestosownego. Cofnęła się i tanecznym - w swoim mniemaniu - krokiem, ruszyła do barku, aby dolać sobie wina.
- Strasznie tu gorąco!

_________________
Was this mess all your creation? Or did i just embrace temptation? Some things just cannot be undone. Tell me now, are you happy with what you've become?
Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Sro Lis 29, 2023 7:51 am
Powrót do góry Go down
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Otóż właśnie, nie rozumiał. I bardzo pragnął, żeby ktoś mu to wyjaśnił, możliwie jak najprędzej, bo granice jego cierpliwości wytyczał stopień zainteresowania; niezaspokojona zbyt długo ciekawość zaczynała nudzić, a kiedy Forzano się nudził, zwykle wynikały z tego same nieprzyjemności. Głównie dla otoczenia; rozrywki które uważał za zajmujące zazwyczaj przewidywały bowiem cudzą krzywdę w takim czy innym ujęciu. I już, już wydawało się, że jego cierpliwość w końcu się wyczerpie, kiedy wspomniała o śnie.
W pierwszej chwili miał to zupełnie zbyć machnięciem ręki; mógł z całym swoim brakiem skromności stwierdzić, że nie byłby to pierwszy raz, kiedy nawiedzał sny śmiertelników, co wynikało bezpośrednio z wrażenia, które potrafił na nich wywierać. Ale słowa o rycinie wprawiły go w zdumienie, bo nie miała prawa wiedzieć o tym, że wisiała w jego kwaterze w Redwood. W domu Chmary, do którego ktoś taki jak Deandra nie miał wstępu. Nie istniała możliwość, by mogła to zobaczyć na własne oczy, wiedziałby gdyby kiedykolwiek odwiedziła ich podwoje, a jeśli nawet by mu to umknęło, wtedy pewnie skojarzyłby ją Domingo. Nikt nie wchodził do ich cholernej siedziby bez jego wiedzy.
Czym jesteś, Deandro Trevellyan?
Upewnił się w przekonaniu, że nawet jeśli odpowiedź na to pytanie zna Trevellyan, z pewnością nie zna jej sama zainteresowana. W przeciwnym razie musiałaby się już dawno zdradzić; mogłaby być niezwykle utalentowaną aktorką, ale wszystko działało tylko do pewnego stopnia, a ten został już dawno przekroczony. Nie kłamała. 
Opowiedz mi o tych dziwnych rzeczach — poprosił. Zdążył ją obrócić jeszcze raz, nim wymknęła mu się poza zasięg rąk; pierwsze echo zniecierpliwienia przeszło mrowiem przez jego ciało, elektryzując i pobudzając do działania. Wystarczyłby teraz impuls, żeby po prostu bezwstydnie ją złapał i skosztował jej krwi. To by mu pewnie sporo podpowiedziało odnośnie prawdziwej tożsamości Trevellyan. Powściągnął jednak swoje ciągotki i obserwował, jak szczodrze dolewa sobie wina.
Mógłby jej opowiedzieć wszystko o zdradzie i o tym, jak potrafiła boleć. O tym, że pozostawiała po sobie tylko pustą skorupę oczekiwań, które nigdy nie miały się ziścić, ulokowane w zupełnie złym miejscu. O tym, jak dokopywała się do takich pokładów cynizmu, których odkrycia nie życzył nikomu. Znał to od podszewki; ten ból, który mógł przywołać w dowolnym momencie wciąż był żywy; trzymał go w ryzach i sprawiał, że czuł, że jeszcze w ogóle istnieje na tym cholernym świecie, który nie miał zbyt wiele do zaoferowania, oprócz tych ulotnych chwil. Jeśli emocje były jak narkotyk, te akurat przypominały bad trip.
Wycofał się na kanapę, gdzie opadł miękko na poduszki w półleżącej pozycji.
Jestem zbyt dobrze wychowany na propozycję, żebyś się w takim razie rozebrała — odrzekł żartobliwie, obserwując dziewczynę spod wpółprzymkniętych powiek; na ustach plątał mu się szelmowski uśmiech. 

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Czw Lis 30, 2023 8:21 am
Powrót do góry Go down
Deandra Trevellyan
Deandra Trevellyan
Dzielnica : centrum miasta
practical magic

Świat wirował, a język zaczął się plątać. Gdzieś z tyłu głowy zaczęła żałować, że doprowadziła się do takiego stanu, ale ta zraniona część niej, która poszukiwała chociaż chwilowego zapomnienia, przejęła stery. Nie powinna tu być, nie powinna rozmawiać z Salvestre, a jednak mówiąc czuła, że zrzuca z barków jakiś ciężar. Nie dbała o to, że mógł ją wziąć za wariatkę; w końcu mogła mówić o tym, co ją gryzło i to od wielu lat.
- Tylko się ze mnie nie śmiej - wycelowała w niego oskarżycielsko palec wskazujący. - Na przykład kiedyś się skaleczyłam, a zanim się obejrzałam, rana się zrosła. O, albo rośliny - urwała, machając ręką i rozlewając wino trzymane w kieliszku. Niezbyt udolnie wytarła plamę stopą.
- Czasem rosną mi w oczach. To znaczy, wizualnie mogę zaobserwować, że rosną, co chyba nie jest szczególnie normalne... - doprecyzowała, biorąc łyk wina. Straciła już kontrolę nad tym, ile wypiła, a to bywało zgubne. Zwykle jedna butelka była jej limitem, a w połączeniu z drinkami w kasynie, które wydały się nagle bardzo odległe, powstała mieszanka wybuchowa.
- Miewam też te dziwne sny... Zwykle kiedy coś komuś sprzedam w antykwariacie. Śnią mi się później, a te sny... Są takie wyraźne, jakbym tam była. Głupie, prawda? Myślałam, że to przez przepracowanie, ale towarzyszy mi odkąd pamiętam, a jako nastolatka chyba nie mogłam być przepracowana - kontynuowała.
Podeszła do sofy i opadła na poduszki obok mężczyzny. - Jestem tym już zmęczona, wiesz? - Zapytała retorycznie. Poczuła, że robi się senna, więc przymknęła oczy, tylko na chwilkę, by dać im odpocząć.
- Wszyscy kłamią - mruknęła, osuwając się powoli w ciepłe, lepkie odmęty pijackiego snu, który nęcił odpoczynkiem od doczesnego świata, w którym wyraźnie nie mogła się odnaleźć.
- Strasznie cię przepraszam, bardzo mi wstyd. Odpocznę chwilę i wezwę taksówkę... - szepnęła, niemalże już na wpół śpiąco.
Zasnęła.

_________________
Was this mess all your creation? Or did i just embrace temptation? Some things just cannot be undone. Tell me now, are you happy with what you've become?
Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Czw Lis 30, 2023 11:39 am
Powrót do góry Go down
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Słowa Dean popłynęły w końcu jak kaskada wodospadu; coś, co próbował osiągnąć już kilka razy w antykwariacie w końcu stało się samoistnie, choć nie bez pomocy w postaci podstępnego alkoholu. Co prawda liczył na więcej informacji dotyczących jej rodziców, którzy z jakiegoś powodu wydawali mu się niezwykle ważni, skoro stanowili tajemnicę nawet dla niej samej; musiał istnieć ku temu wyraźny powód. Pozyskane informacje i tak były jednak sporą podkładką do tego aby upewnić się, że nie miał do czynienia z człowiekiem.
Trwał już na tym świecie tak długo, że miał spotkać na swojej drodze najróżniejsze istoty; jego ścieżki krzyżowały się z wilkołakami, wiedźmami, czarownicami, duchami, strzygami, czy goblinami. Zwykle nie miał żadnych wątpliwości odnośnie tożsamości zainteresowanych; w tym wypadku było jednak inaczej, a opisywane przez nią symptomy najbardziej pasowałyby do wiedźmiej nacji. Jakim cudem nie miała o tym jednak pojęcia? I dlaczego Trevellyan tak ją chronił? Przecież w mieście egzystował od lat spory kowen, dlaczego zatem Deandra nie została im oddana pod jego opiekę? Szary Pan włożył najwyraźniej sporo wysiłku by zachować jej tożsamość w tajemnicy, a Forzano zaczął w tym grzebać jak patolog w podejrzanym trupie; wszelkie odchyłki od szeroko pojętej normy nie powinny leżeć poza wiedzą Chmary, więc był gotowy zaryzykować.
Trudno jednak ocenić ile było w tym egoizmu, a ile faktycznej troski o dobro wampirzego kolektywu.
Nie zwariowałaś — zdążył jedynie powiedzieć, nim osunęła się w zbawienną ciemność snu. Salvestre się nie poruszył, wciąż obserwując ją spod wpół przymkniętych powiek; jak jej klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała; jej zaczerwienione od alkoholu i temperatury policzki i bezładnie rozrzucone po bokach ciała dłonie. Była chodzącym nieszczęściem i był ją w stanie zaskakująco zrozumieć; niemalże zazdrościł jej bólu, który ze sobą nosiła. Był taki ludzki, tak uzależniający... Pewnie wolałaby się go pozbyć, zrzucić ten ciężar z barków, ale całe piękno istot ludzkich polegało właśnie na tym, że możliwość odczuwania bólu pozwalała im też na odczuwanie innych emocji. Nie dało się zablokować jednych, a wciąż móc odczuwać drugie; wampiry nie czuły niemal nic. Kompletna pustka krwawej egzystencji.
Nie chciał, żeby zasypiała; nie czerpał przyjemności z łatwej zdobyczy. Tym razem nie miało to jednak być zwyczajne posilenie, potrzebował jedynie odrobinę krwi aby sprawdzić, czy jego teoria miała odzwierciedlenie w rzeczywistości; wisienka na torcie prawdy. Ponadto Trevellyan raczej zorientowałby się widząc ugryzienie na szyi Dean, a jego gniewu nie zamierzał wywoływać z lasu, w każdym razie nie bardziej niż już i tak zaistniałą sytuacją.
Odczekał jeszcze dłuższą chwilę. Kiedy upewnił się, że Deandra zasnęła snem złotym, zbliżył się i ujął jej rękę. Kły wysunęły się jak na zawołanie; na ogół ciemne oczy pochłonęła czerń. Nie wgryzł się, a naciął skórę na jej nadgarstku. Gęsta krew żylna zaczęła torować sobie drogę po bieli skóry; Forzano nie zmarnował ani kropli.

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pią Gru 01, 2023 10:48 am
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
I'll tell you a story...

Krew wiedźm była boską ucztą dla receptorów smaku. Gdy raz się jej zasmakowało, żadna inna już nie była tą, której się pragnęło. Od wieków opowiadano sobie opowieści o nieumarłych polujących na wiedźmy wyłącznie ze względu na ich krew. Pewne podania mówiły nawet o zyskaniu nowych umiejętności i zdolności czarowania. Czy Salvestre w tym momencie zaznawał szczególnego objawienia, którego zazdrościłaby mu sama stwórczyni? Intensywność doznań przyćmiłaby rozsądek nawet najstarszemu wampirowi na świecie. Szybko jednak nektar bogów zamieniał się w kwaśniejące wino. Instynkt podpowiadał, że coś było nie tak. Niesmak w ustach, palenie w przełyku. Kilka kropel krwi zabrudziło pościel i podłogę, gdy mężczyzna osunął się z łóżka na podłogę. Stracił przytomność nim mógł wezwać na pomoc familiantów.
Poranek okazał się niełaskawy dla nich obojga. Deandrze doskwierał gigantyczny kac i odrętwienie ręki w miejscu w którym Salve przebił kłami skórę. Sam Forzano mógł myśleć o tym, że śni. Przez wielkie okna, będące zazwyczaj w dzień zasłonięte roletami wpadały promienie słoneczne. Objęły już dłoń wampira. Powinna zająć się ogniem, prawda? Trevellyan widząc Salvestre mogła być zaskoczona jego wyglądem. Zdałoby się, że nocą przypominał modela z gorącej rozkładówki i z pewnością nie miał siwych pasm we włosach. Zegar na stoliku wskazywał 6:55.

Mistrz Gry napisał:
Salvestre, tracisz siłę i szybkość. Widok w lustrze może okazać się sporym szokiem. Nie masz kłów; czujesz się więcej niż dziwniej. Twój wzrok się pogorszył i łatwiej się potykasz. Czas nie jest twoim sprzymierzeńcem i im szybciej zdasz sobie z tego sprawę, tym lepiej.

@Salvestre Forzano  @Deandra Trevellyan
Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pią Gru 01, 2023 7:10 pm
Powrót do góry Go down
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Zakosztował już w życiu wiele krwi; jego ręce i kły były nią splamione do stopnia, którego nigdy już nie mógł odwrócić i zmyć okropności swoich grzechów. Minęły już jednak lata wyrzutów sumienia trawiących wnętrze; minęły czasy oglądania się za siebie. Żył w zgodzie z własną naturą, jakkolwiek potworna by ona nie była; obranie innej ścieżki wiązałoby się z niechybnym popadnięciem w obłęd i wejście prosto w objęcia promieni słońca. Teraz też nie miał większych skrupułów, nie gdy cel uświęcał środki, a odpowiedź na nurtujące go pytania była na wyciągnięcie ręki. Krew Deandry potwierdziła nieśmiałą teorię; gdyby źrenice mogły się bardziej rozszerzyć, niechybnie by to nastąpiło. Gęsta słodycz rozlała się po języku, przypominając, dlaczego wiedźmia krew była tak uzależniająca. Miał jedynie skosztować; pierwszy, drugi i każdy kolejny łyk sprawiał, że chciał więcej, przynajmniej do momentu w którym poczuł, że coś jest nie tak. Pieczenie w przełyku początkowo było tylko łagodnym preludium do czegoś, co lada moment miało przemienić się w koszmar.
Uważaj, czego sobie życzysz.
Od lat sądził, że dużo dałby za możliwość poczucia się jak człowiek, z całą gamą emocji, które to ze sobą niosło. Nie myślał o fizyczności takiego zjawiska; nie myślał o tym, co szłoby w parze z taką ewentualnością. O wszystkich ułomnościach, które czyniły ludzi takimi kruchymi.
Osuwając się w ciemność był więc niemal rozbawiony.
Niemal.
Obudziło go uczucie przyjemnego ciepła na dłoni. Rozchylił powieki, przez chwilę nie rozumiejąc, co właściwie zaszło. Coś było inaczej. Świat stał się zamglony, piekielnie bolał go kark i kręgosłup. Potrzebował dłuższego momentu by zorientować się, że leży na ziemi, a jego ręka nie płonie, mimo padających na nią promieni słońca. Przyglądał się temu zjawisku przez dobrych kilka minut; tak dawno nie czuł na skórze tego specyficznego ciepła...
Bolały go kości. Podniósł się do pozycji siedzącej i zauważył, że skóra na rękach straciła jędrność. Słuch też jakby się pogorszył; nawet gdy się skupił, nie potrafił wychwycić zwyczajowych dźwięków, które rozchodziły się po trzewiach budynku. Pozbierał się z podłogi, rzucając okiem na wciąż śpiącą Deandrę i poczuł coś dziwnego w żołądku.
Głód. Ale nie głód krwi. Był zwyczajnie, po ludzku głodny.
Ruszył w stronę łazienki; miał wrażenie, że jest dziwnie ospały, a jego ruchy spowolnione. Prawdziwy szok przeżył jednak spoglądając w taflę lustra. Zmarszczki mimiczne pogłębiły się, a w pasmach ciemnych włosów dostrzegł siwiznę. Poczuł ukłucie strachu; kły nie chciały się wysunąć, jakby w ogóle ich nie było. Właściwie chyba naprawdę ich nie było. Stracił dosłownie każdą swoją wampirzą cechę; z minuty na minutę czuł też, że jest z nim coraz gorzej.
Czy tak wyglądała starość?
Barwna feeria emocji którą odczuwał na swój widok była czymś niezwykłym. Tak bym wyglądał, gdybym dalej żył. Przyglądałby się temu zapewne z fascynacją, gdyby nie podejrzenie, które zapaliło się w umyśle jak czerwona lampka.
Klątwa. Musiała być przeklęta, zabezpieczona magią przez Trevellyana. Jakimś cudem stał się na powrót ludzki, a choć wydawało mu się kiedyś, że o niczym innym nie marzy, teraz miał podstawy do podejrzeń, że jeszcze trochę i zamieni się w kupkę popiołu, którą zresztą po tylu latach życia powinien się stać. Wyjął telefon z kieszeni; ten omal mu nie wypadł z dziwnie niezgrabnej dłoni. Zadzwonił do Domingo.
Mamy problem, Dom. Muszę się dostać do antykwariatu. Szybko — powiedział krótko i zakończył połączenie, nie tłumacząc, co właściwie się stało. Biorąc pod uwagę jak bardzo pogorszył mu się wzrok, nawet nie było mowy o prowadzeniu samochodu. Musiał też obudzić Deandrę i jakoś wyjaśnić zaistniałą sytuację, a potem dostać się do Trevellyana i namówić go do pomocy.
Inaczej podejrzewał, że nie dożyje jutrzejszego dnia.
Wrócił do salonu i usiadł obok śpiącej Deandry. Umysł odmawiał mu posłuszeństwa; spowolnione ruchy wzniecały kurz frustracji.
Dean. Musisz się obudzić.

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pon Gru 04, 2023 12:47 pm
Powrót do góry Go down
Deandra Trevellyan
Deandra Trevellyan
Dzielnica : centrum miasta
practical magic

Prawdopodobnie nawet apokalipsa nie byłaby w stanie wybudzić jej z poalkoholowego snu. ZUpełnie urwał jej się film, co nie dziwiło, biorąc pod uwagę warunki; nawet zraniony nadgarstek nie był w stanie wyszarpać jej z objęć zbawiennej ciemności. Przynajmniej przez ładnych parę godzin, bo gdy w okolicach ósmej nad ranem usłyszała swoje imię w czyichś ustach, świadomość zaczęła wracać na właściwe tory.
I bardzo tego żałowała.
Nawet nie otwierała oczu. Głowa eksplodowała bólem, a w ustach miała ohydny posmak wietrzejącego alkoholu. Musiała śmierdzieć jak cała gorzelnia. Czuła się jednak tak koszmarnie, że leżało to na liście jej zmartwień gdzieś przy szarym końcu. Nie miała siły się ruszyć, a poziom nudności jaki czuła wskazywał, że wykonanie jakiegokolwiek gwałtownego ruchu mogło się zakończyć prawdziwą katastrofą. Dalej było tylko gorzej.
Rozchyliła powieki, chwilowo ignorując Salvestre. Jeszcze przez krótki moment nie rozumiała, gdzie się znajduje; rozchyliła delikatnie powieki, skupiając się na tym, żeby nie zwymiotować. Kiedy zorientowała się, że nawet nie wie, gdzie jest, miała ochotę zamknąć oczy z powrotem i udawać, że nie istnieje, bo z pewnością wiele by jej to ułatwiło. Praktycznie niczego nie pamiętała; sięgnęła do zranionego nadgarstka, gdzie poczuła dalekie echo bólu. Ostrożnie podniosła się na łokciach i jęknęła z zażenowania, rozglądając się wokół. Miała wrażenie, że ktoś założył jej na skronie zacieśniającą się z każdą chwilą obręcz. Bolał ją brzuch, a przede wszystkim dusza - pierwsze przebłyski wstydu pojawiły się zaraz później. Plus był taki, że przynajmniej spała na kanapie i miała na sobie ubranie, więc na pierwszy rzut oka nie zrobiła nic, czego mogłaby żałować. Minus z kolei pojawił się, gdy jej oczy padły na towarzysza tej imprezy.
Stłumiła okrzyk zdumienia i podciągnęła nogi pod brodę, wciskając się w róg kanapy.
Kimkolwiek był ten mężczyzna, raczej nie mógł być znanym jej Forzano; wyglądał jak jego starsza o dziesięć lat wersja. A o ile gdyby poznałaby go wczoraj, mogłaby podejrzewać, że to alkohol założył jej na nos różowe okulary, widziała go przecież niejednokrotnie i z pewnością nie wyglądał tak. A może to pijackie majaki? Zamrugała gwałtownie, ale nic się nie zmieniło.
- Co się stało?

_________________
Was this mess all your creation? Or did i just embrace temptation? Some things just cannot be undone. Tell me now, are you happy with what you've become?
Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pią Gru 08, 2023 7:00 am
Powrót do góry Go down
Salvestre Forzano
Salvestre Forzano
Dzielnica : redwood
WHAT WE DO IN THE SHADOWS

Jak wytłumaczyć coś, co było niewytłumaczalne?Czuł w starzejących się z minuty na minutę kościach, że nie ma zbyt wiele czasu, zanim jego jakże owocny żywot dobiegnie końca; każda chwila w której usiłował by nakreślić Deandrze sytuację zwyczajnie go osłabiała, a miał jej do wyjaśnienia sporo, nawet jeżeli zdawał sobie sprawę z tego, że to nie jest przynależne mu zadanie. To nie w świetle jego postanowień czarownica nie miała pojęcia o tym, w jakim świecie żyje. Już abstrahując od jej kiepskiego stanu psychofizycznego, nie sądził aby słowa jesteś czarownicą, Dean padły na podatny grunt.
Skup się — zarządził, choć bez otoczki swojej zwyczajowej charyzmy czuł się jak pozbawiony ręki. — W nocy mówiłaś mi, że chyba wariujesz. Nie wariujesz. Ten świat nie jest taki jak ci się wydaje, Twój wuj z pewnych przyczyn najwyraźniej dużo przed tobą zataił — opowiedział ogólnikowo; słowa umykały mu w zakamarki umysłu, rozpierzchały się jak stado dzikich koni. Nie tylko jego ciało ulegało temu nagłemu procesowi starzenia.
Później wszystko ci wyjaśnię, ale musimy teraz jechać do antykwariatu, bo za jakieś kilka godzin będziesz mnie mogła zmieść miotłą z podłogi. Twój wuj może mi pomóc, tylko on — dodał, zbliżając się do niej i łapiąc ją za ramiona lekko wstrząsnął, jakby chciał wybudzić z tego pijackiego letargu. Gdyby nie był całkowicie pozbawiony empatii, być może byłby skłonny postawić się w jej sytuacji; niestety obecnie był w stanie myśleć tylko o sobie i o tym co się stanie, jeśli Trevellyan odmówi pomocy, co niestety — w przypadku Szarych Panów — nie byłoby niczym dziwnym.
Pewnie teraz myślisz, że to ja zwariowałem, ale spójrz na mnie — odszukał jej spojrzenie; zwykle bezbłędnie potrafił oczarować swoim własnym, połyskującym czernią. Obecnie jego tęczówki całkowicie straciły blask, w końcu odbiły się w nich przeżyte lata. Było ich zbyt wiele, by mogła dostrzec w głębi jego źrenic cokolwiek ponad koszmarne zmęczenie i nagą, obdartą ze złudzeń szczerość pełną desperacji, której szczerze nienawidził.
Nigdy nie spodziewałby się, że wola przetrwania będzie w nim tak silna.
Musisz mi zaufać, Dean. Proszę Cię o wiele, ale uwierz mi, długi spłacam z nawiązką. — Musiała tylko się zgodzić i pojechać razem z nimi do Trevellyana; liczył, być może naiwnie, że jej obecność wpłynie na decyzję Szarego Pana i mężczyzna zdejmie nieszczęsny urok. Wszystko rozbijało się o wrażenie, które na niej zrobił; o to, czy wbrew rozsądkowi zechce mu pomóc i zaufać, choć o to drugie nigdy nikogo nie prosił, bo był to doprawdy fatalny pomysł.

_________________
3a7a7c3a7e7a78e247865b09a943c2c13409676d.gifv 86e389e00589a2b4555b55d8e6fc8cb0f8955a58.gifv

# hidin' all of our sins from the daylight

Re: 23 października // deandra&salve23 października // deandra&salve Empty
Pią Gru 08, 2023 10:47 am
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Powrót do góry Go down
Skocz do: